Minione miesiące nie były udanym czasem dla Konrada Bukowieckiego. Fala krytyki spadła na polskiego kulomiota już po nieudanych igrzyskach olimpijskich w Paryżu. Po trzech nieudanych próbach nie udało mu się nawet awansować do finału pchnięcia kulą, a niektórzy kibice określili go mianem "turysty", który nie powinien był w ogóle jechać do stolicy Francji. - Jak nie zdobywasz medalu jesteś śmieciem, taka jest niestety narracja niedzielnych kibiców, którzy raz na cztery lata oglądają sport w telewizji i znają się na wszystkim najlepiej - odpowiedział wówczas na krytykę. Niestety podczas kolejnych zawodów nie było lepiej. Totalna petarda na otwarcie sezonu za oceanem. Grant Holloway pokonany Fatalny sezon Konrada Bukowieckiego. Igrzyska olimpijskie to był dopiero początek Na Halowych Mistrzostwach Europy skończył dopiero dziesiąty i nie wszedł do finału. W Chinach natomiast 28-latkowi nie udało się zaliczyć żadnej próby. Powiedzieć "rozczarowanie", to jak nie powiedzieć nic. W rozmowie z redakcją "WP Sportowe Fakty" Bukowiecki postawił tezę, czym spowodowane były tak słabe występy na prestiżowych imprezach. Zabrał także głos w sprawie końca współpracy z firmą "InPost". - Niestety, głowa nie była w odpowiednim miejscu, przegrałem sam ze sobą. Czułem się bardzo dobrze przygotowany, treningi przed wyjazdem do Apeldoorn i do Nankinu były naprawdę obiecujące, właśnie tuż przed nimi wyglądało to najlepiej. Ale wychodzi na to, że głowa jest ważniejsza niż przygotowanie fizyczne. Niby czułem się pewny siebie, ale to zniknęło po wejściu do koła - zaczął. - Od lat współpracuję z różnymi psychologami, jednak ta praca nie była regularna, bardziej z doskoku. Zdaję sobie sprawę, że jest tutaj jeszcze coś do zrobienia, jest pole do poprawy - dodał kulomiot. Wielki sponsor zrezygnował ze współpracy z Bukowieckim. Padły bolesne słowa W ostatnim czasie, który pełen był dla srebrnego medalisty mistrzostw Europy z Berlina rozczarowań, otrzymał on kolejny cios. Po 10 latach ze współpracy z nim wycofał się polski gigant - "InPost". Bukowiecki nie krył rozczarowania decyzją firmy. Drugi czas w historii, potężne wejście królowej sprintu. Ponad pół sekundy różnicy - Aspekt finansowy też jest ważny, bo w lekkoatletyce nie płacą nam milionami monet. Ale nie zamierzam tu narzekać, żalić się i mówić, że nie mam za co żyć i co jeść - podkreślił. Mimo tego Konrad Bukowiecki z optymizmem patrzy w przyszłość. Obecnie przygotowuje się intensywnie do sezonu letniego w Republice Południowej Afryki.