Obaj kandydaci zapowiadają daleko idące reformy, których celem jest zapoczątkowanie "nowej ery" w lekkoatletyce. Po 16 latach ze stanowiska odchodzi Senegalczyk Lamine Diack. "Jeśli wybór padnie na mnie, jednym z moich pierwszych kroków będzie wdrożenie planu rozwoju do 2025 roku. Będzie oparty na szczegółowej analizie wszystkich aspektów dzisiejszej lekkoatletyki" - zapowiedział ukraiński złoty medalista olimpijski w skoku o tyczce z 1988 roku, który 35 razy poprawiał rekord świata. W podobnym tonie wypowiada się mistrz olimpijski na 1500 m z 1980 i 1984 roku Coe. "Musimy być sami ze sobą szczerzy - lekkoatletyka, jak każdy inny sport, jest częścią świata, który przechodzi głębokie zmiany. Dlatego konieczna jest odwaga i innowacyjność" - podkreślił Brytyjczyk. Priorytetem dla obu kandydatów jest walka z dopingiem. Niedawno telewizyjna stacja "ARD" wyemitowała dokument, w którym zarzuciła IAAF, że nie podjęła działań w związku z kilkunastoma tysiącami próbek pobranych od biegaczy w ostatnich kilkunastu latach. Podejrzewa się, że może to dotyczyć nawet co trzeciego medalisty mistrzostw świata lub igrzysk olimpijskich w latach 2001-2012. "Nie możemy chować się przed problemem, który niszczy wizerunek dyscypliny. Opowiadam się za zasadą zero tolerancji i najsurowszymi karami, które dopuszczają przepisy" - zaznaczył 51-letni Bubka. Jego o siedem lat starszy rywal uważa z kolei, że kontrolę nad tym aspektem powinna sprawować niezależna od IAAF agencja. To pomogłoby odeprzeć zarzut, że Stowarzyszenie nie angażuje się wystarczająco w walkę z dopingiem. "Lekkoatletyka przetrwa tylko wówczas, gdy będzie podparta uczciwością i zaufaniem" - wyjaśnił Coe. Zarówno Brytyjczyk, jak i Ukrainiec, pełnią od wielu lat funkcję wiceprzewodniczących IAAF. Wybór następcy Diacka dokona się w środę na kongresie w Pekinie.