W całym poprzednim roku Oskar Stachnik tylko raz dorzucił do 63. metra, choć we wszystkich zawodach oddał blisko 90 rzutów. W piątej kolejce zmagań dyskoboli podczas Letniej Uniwersjady w Chengdu w końcu idealnie trafił, najlepiej jak się dało. Niespodziewanie wywalczył w Chinach złoto, główny faworyt Alessio Manucci z Włoch się do niego nie zbliżył, a mający już wyniki pod 67 metrów Jamajczyk Francoise Prinsloo nie wytrzymał nerwowo. Mało tego - pięć z sześciu rzutów dałoby wtedy Stachnikowi złoty medal. Świetny początek sezonu Oskara Stachnika. Przegrał tylko z Litwinem o... znanym nazwisku Nie ma też co się oszukiwać, na największych imprezach wyniki w granicach 63 metrów niczego wielkiego nie dadzą. Przy odrobinie szczęścia może co najwyżej miejsce w finale. W Budapeszcie do tego trzeba było uzyskać 63.72 m, a Stachnik rzucił niecałe 62. Medale rozdawano zaś na poziomie 70 metrów. Tyle że Polak zaczął ten sezon piorunująco, można oczekiwać, że wkrótce zaatakuje rekord życiowy. Nie chodzi tu bynajmniej o marcowe zawody w Leirii, bo to czas najmocniejszy treningów, ale tego, co wydarzyło się w ostatnich dniach. W niedziele w Poznaniu 26-latek uzyskał 63.09 m, trzykrotnie przekraczał 62 metry. Dziś w Huelvie było niemal podobnie. W drugiej kolejce posłał dysk na odległość 62.16 m, w piątej poprawił się na 63.25 m. To jego trzeci wynik (a czwarty najdalszy rzut) w całej karierze - lepiej rzucał tylko w 2022 roku: w mistrzostwach Polski w Suwałkach (64.06 m i 63.52 m), a potem w Warszawie (64.02 m). Nie wystarczyło to do wygrania całych zawodów, bo świetną dyspozycję pokazał Martynas Alekna (63.69 w drugiej kolejce oraz 63.99 w trzeciej). Nazwisko Litwina jest doskonale znane, choć głównie dzięki dokonaniom jego ojca Virgilijusa, dwukrotnego mistrza olimpijskiego i mistrza świata, ale też i młodszego brata. Mykolas dwa tygodnie temu, choć ma dopiero 21 lat, pobił najstarszy męski rekord świata - w USA uzyskał 74.35 m. A ma też w dorobku złoto z mistrzostw Europy i dwa medale mistrzostw świata. "Pierwsza wtopa zaliczona", czyli surowa ocena Marceliny Witek-Konofał W Huelvie jako pierwsza z Polaków na starcie stanęła Marcelina Witek-Konofał, która z kolei w marcu w Leirii zanotowała... najlepszy start od sześciu lat! Świetną oszczepniczkę przez lata gnębiły kontuzje, później miała przerwę macierzyńską. I gdy nagle pojawił się wynik 60.04 m, z miejsca uzyskała kwalifikację na mistrzostwa Europy. I nadzieje, że wkrótce moze być lepiej. W Hiszpanii jeszcze nie było - zajęła szóstą lokatę, w najlepszej próbie uzyskała przeciętne 54.25 m. Choć też warunki nie sprzyjały - mimo bardzo dobrej obsady, żadna z atletek nie dorzuciła do granicy sześćdziesiątego metra. "Pierwsza wtopa zaliczona. Warunki bardzo trudne, no ale nic, wyciągam wnioski i jadę dalej" - napisała w swoich mediach społecznościowych. Bardzo dobrze w biegu na 400 m przez płotki spisał się z kolei Krzysztof Hołub - choć czas 49.94 s dał mu "tylko" czwarte miejsce. Nigdy jednak nie zaczynał sezonu tak szybko, z czasem poniżej 50 sekund. Jedynie w zeszłym roku w mistrzostwach Polski w Gorzowie, a później podczas Uniwersjady w Chengdu biegał szybciej.