Tego nie da się zrozumieć, jeśli nie doświadczy się podobnego stanu na własnej skórze. Połączenie miłości do gór, sportu i kontemplacji rzeczywistości w samotności, przeplatane gdzieś pomiędzy kolejnymi kilometrami, falami bólu, euforii i błogiego uniesienia. Takie jest bieganie po górach - wyjątkowe. Mając do pokonania kilkadziesiąt kilometrów ze sporą deniwelacją terenu, trzeba być przygotowanym na wszystko. Oni wiedzą, co ich czeka, ale zawsze może przydarzyć się niespodzianka, której cena będzie nadzwyczaj wysoka. Czasami cierpienie nie pozwala na radość w danej chwili, ale oni zawsze wracają w swoje ukochane góry po jeszcze więcej emocji. W sobotę 15 sierpnia na mecie pojawiło się setki właścicieli uśmiechów, którzy pokonali prawdziwą górską wyrypę. Tym razem wyjątkowo z uwagi na planowane wyładowania atmosferyczne, zamiast 60 kilometrów, trasa liczyła sobie nieco ponad 49 kilometrów tatrzańskimi ścieżkami. Łącznie dawało to i tak pokaźną sumę przewyższeń 3913 metrów. Tatra Fest Bieg organizowany jest w latach parzystych. W przyszłym roku odbędzie się jego brat - Bieg Granią Tatr. Biegacze ruszają z Kuźnic, wspinając się między innymi na szczyt Kasprowego Wierchu, Kopę Kondracką, Krzesanicę i Ciemniak, aby w końcu podążyć przez Dolinę Kościelską ku Polanie Strążyskiej, odliczając kilometry do mety w Kuźnicach. W trakcie przeżywają zarówno dobre, jak i złe chwile, czasami potrafiąc nagle zgasnąć lub poczuć niebywały przypływ sił do gnania po swoje.