Biegające małżeństwo słynne z maratonu w Londynie zabrało głos
Podwójne numerki startowe zauważone w tłumie sprawiły, że do pary biegaczy z Polski przylgnęła łatka oszustów. Media rozpisywały się o ich niezgodnych z regulaminem zachowaniu. Teraz zabrali głos również oni.

Maraton w Londynie rozegrano 3 października. Oprócz zwycięzców oraz sportowej rywalizacji pomiędzy faworytami, głośny stał się również temat biegającego małżeństwa z Polski, które postanowiło spróbować swoich sił na królewskim dystansie. Problem jednak w tym, że pakiet startowy wykupiła tylko kobieta. Jej mąż postanowił numerek wydrukować sobie sam.
Ktoś z tłumu kibiców wypatrzył biegnącą obok siebie parę i zamieścił zdjęcie w sieci. Podwójny numerek 11250 wzbudził wiele kontrowersji oraz wywołał falę dyskusji. Polacy zostali nazwani "oszustami", a internauci nie pozostawili na nich suchej nitki.
Sprawą zainteresowały się media z Polski oraz duże zagraniczne tytuły. O parze biegaczy napisały między innymi "The Sun" oraz "Daily Mirror". Wkrótce sami zabrali głos, przepraszając i mówiąc, że sami nie zdawali sobie sprawy z tego, co spotka ich niedługo po przekroczeniu mety.
Maratończycy z Polski przepraszają
"To był mój pierwszy maraton i potrzebowałam wsparcia Piotra, bo martwiłam się, że nie dam rady go ukończyć" - powiedziała Monika Czarnecka dla "Daily Mail".
"Naprawdę przepraszam za to, co zrobiliśmy. Nie chciałam wyrządzić żadnej szkody" - dodała kobieta, który słodko-gorzki dla siebie maraton w Londynie ukończyła.
"To był mój pomysł i biorę za niego pełną odpowiedzialność. Wiem, że to jest złe i jest mi naprawdę przykro, ale zrobiłem to, co zrobiłem, aby wesprzeć moją żonę" - powiedział mąż kobiety.
Internauci żalili się w sieci nie tylko na oszustwo, ale zwracali również uwagę na sprawiedliwość. Pakiety startowe na słynny londyński bieg nie są bowiem łatwe do zgarnięcia. Trzeba mieć szczęście w losowaniu. Niektórym nie udaje się kilka razy z rzędu, aby spełnić swój maratoński sen akurat w Londynie.
AB
