Bieg na miarę mistrzostw świata. Walka Święty-Ersetic. Polska w finale
Sobotnie zmagania w World Athletics Relays w Kantonie być może dla polskich drużyn były ważniejsze niż te niedzielne - już dziś można było sobie zagwarantować awans do wrześniowych mistrzostw świata. I jeśli były wątpliwości, na które rywalizacje postawią trenerzy Marek Rożej i Aleksander Matusiński, to skład miksta rozwiał wątpliwości. Był "na galowo", z Maksymilianem Szwedem, Kajetanem Duszyńskim, Natalią Bukowiecka i Justyną Święty-Ersetic. I "Biało-Czerwoni" awansowali do finału, pobiegną w niedzielę. A we wrześniu - w Tokio.

Stawką zmagań w Kantonie w rywalizacji sztafet mieszanych 4x400 metrów jest przede wszystkim kwalifikacja do wrześniowych mistrzostw świata w Tokio. W sobotę odbyły się trzy biegi kwalifikacyjne, ale dla naszej drużyny była to rywalizacja najważniejsza. Awans do finału - zyskiwały go po dwie najlepsze drużyny z biegów i dwie inne z czasami - dawał już prawo występu w stolicy Japonii. I to był cel na dzisiaj, by jutro gwiazdy naszego długiego sprintu mogły pomóc drużynom męskim i kobiecym.
World Athletic Relays w Kantonie. Polska walczyła o finał. A ten dawał udział w mistrzostwach świata
Polska znalazła się już w drugiej serii. Według wstępnych planów organizatorów, serie miały być cztery, ich skład planowano zupełnie inaczej. W sobotę rano wszystko się zmieniło - stworzono jednak trzy serie, a Polska miała walczyć nie tylko z Irlandią, ale też z... USA. I to już komplikowało sprawę, bo przecież w ekipie Irlandii byłą choćby Rhasidat Adeleke, o Stanach Zjednoczonych - w jakimikolwiek składzie by nie byli, nie trzeba za wiele mówić.
W polskiej ekipie zaczął Maksymalin Szwed, nasi zajmowali po tej zmianie miejsce w czołówce. A później była już Natalia Bukowiecka, wyprzedziła Amerykankę, za nią, z dość znaczną stratą, byla Adeleke. Irlandka odrabiała straty, ale na trzeciej zmianie Biało-Czerwoni mieli już sporą zaliczkę. Polaka gonił jednak Chris Robinson, zawodnik biegający na poziomie 44 sekund, mający w tym roku drugi czas na świecie. I dopadł Duszyńskiego przed zmianę.
Sytuacja się skomplikowała, USA było daleko z przodu, coraz dalej. A Sharlene Mawdsley, zawodniczka regularnie występująca w finałach mistrzostw Europy, zbliżyła się do Justyny Święty-Ersetic. Mało tego, nawet Niemka znalazła się tuż za Polką.
W takiej sytuacji nasza doświadczona mistrzyni była już wielokrotnie, ale zwykle podpuszczała i... uciekała. Tym razem nie dała rady. Przegrała walkę z Mwwdsley na ostatniej prostej, ale walczyła o jak najlepszy czas.
Polska skończyła trzecia, czas 3:12.70 był lepszym od trzeciej i czwartej sztafety w pierwszym biegu. Pozostało więc czekanie na wyniki ostatniej serii. Tylko tylko trzy ekipy mogły mieć lepsze czasy od Biało-Czerwonych. Nie miała jednak żadna z nich - Wielka Brytania wygrała w 3:13.28.
A to oznacza, że Polska pobiegnie w finale w niedzielę. I wywalczyła kwalifikację do Tokio. A to był cel na sobotę.