Sukces Dawida Tomali nie tyle w Tokio, a w Saporo, bo ta odbyły się zmagania w chodzie trzy lata temu na igrzyskach, był nawiązaniem do dawnych złotych czasów Roberta Korzeniowskiego. A gdy rok później w Oregonie Katarzyna Zdziebło "wychodziła" dwa srebrne medale na 20 i 35 km, mogliśmy z dużymi nadziejami czekać na igrzyska olimpijskie. Minęły dwa lata i polski chód jest daleko, daleko za najlepszymi. Hiszpania ze złotem, Polska daleko. Ponad 10 minut za najlepszymi Trudno tu mówić o systemowych problemach, bo brak sukcesów Tomali (był rezerwowym do sztafety) i Zdziebło (wystąpiła w rywalizacji na 20 km indywidualnie) jest też spowodowany ich problemami zdrowotnymi w ostatnich miesiącach. To oni jednak wywalczyli kwalifikację dla Polki do rywalizacji sztafet mieszanych na dystansie maratonu - nowości w programie olimpijskim. Wtedy, w kwietniu w Antalyi, byli trochę lepsi od duetu Maher Ben Hlima/Olga Chojecka. Ostatecznie to drugi duet wyszedł dziś na trasę w Paryżu. Biało-Czerwoni nie zaistnieli w tych zmaganiach, 35-letni Ben Hlima od razu odpadł od czołówki, spadł niemal na koniec stawki. Już w starcie indywidualnym miał problemy, narzekał też na upały w pokojach w wiosce olimpijskiej. Gdy po ponad 11 km zastępowała go na kolejnych 10 km Chojecka, Polacy zajmowali 18. miejsce w stawce 25 sztafet. Do grupki liderów tracił już dwie minuty, nie było najmniejszych szans na odrobienie tej straty. Chojecka szła lepiej, niby mniej traciła, ale to wciąż było daleko za najlepszymi. Strata czasowa się powiększała, w połowie zmagań Polacy zajmowali 17 miejsce, ale przynajmniej nie mieli problemów z nadmiarem ostrzeżeń. A rywali dostawali kary, nie mogli ich zrozumieć zwłaszcza Chińczycy. Do końca niewiele już się zmieniło. Chojecka skończyła zmagania na 16. miejscu. Z czasem 3:00.55 i ponad dziesięcioma minutami straty do złotego duetu z Hiszpanii: Alvaro Martina i Marii Perez. Srebro dla Ekwadoru (Briana Danela Pintado i Glendy Morejon), brąz dla Australii (Rhydiana Cowleya i Jeminy Montag).