Nieszczęśliwy wypadek wydarzył się, gdy Rogowska atakowała wysokość 4,70 m. W momencie wybicia tyczka pękła, nasza zawodniczka upadła na plecy, na szczęście lądując już na zeskoku. - Taka sytuacja zdarzyła się nam po raz pierwszy - powiedział trener, a jednocześnie mąż zawodniczki, Jacek Torliński. Zdaniem dyrektora sportowego PZLA Piotra Haczka, zawodniczka powinna za mniej więcej trzy tygodnie wrócić do skakania. - Ania ma założone na lewą dłoń szwy, które zostaną zdjęte po około dziesięciu dniach. Według wstępnych prognoz, po trzech tygodniach być może weźmie tyczkę do ręki - poinformował Haczek. - Zaznaczam, że są to wszystko przewidywania, gdyż u jednej osoby taki uraz goi się szybko, u innej dłużej. Są metody przyspieszające gojenie się ran i z pewnością zostaną one wykorzystane przy leczeniu zawodniczki - dodał były czterystumetrowiec. Nasza mistrzyni świata jest ostatnio w wysokiej formie - wygrała pięć z siedmiu poprzednich konkursów. W Sopocie chciała pobić rekord mityngu, który ustanowiła w 2005 roku pokonując wówczas wysokość 4,77 m. Groźny wypadek i kontuzja stawiają jednak pod znakiem zapytania jej start na sierpniowych mistrzostwach świata w Taegu, gdzie miała walczyć o złoty medal. Konkurs wygrała Niemka Martina Strutz, która w pierwszej próbie zaliczyła wysokość 4,70 m. Rogowska nie mogła ukończyć zawodów i została sklasyfikowana na drugim miejscu z wynikiem 4,60. Strutz, która w tym sezonie poprawiła rekord życiowy aż o 17 centymetrów, pomyliła się tylko w inauguracyjnej próbie na 4,40. Później niespełna 30-letnia zawodniczka bez większych kłopotów uporała się w pierwszych podejściach z wysokościami 4,50, 4,60 oraz 4,70. Kiedy jej triumf był już przesądzony, chciała za jednym zamachem poprawić swój najlepszy wynik (4,71), rekord Niemiec oraz sopockiej imprezy. Jednak trzy próby na 4,78 były nieudane. - Jestem bardzo zadowolona ze swojej dyspozycji. Niewiele brakowało, abym uporała się także z tą ostatnią wysokością. Współczuję Ani i życzę jej szybkiego powrotu do skakania. Pamiętam, że mi taka niefortunna przygoda przydarzyła się w 2007 roku. Także wówczas rozcięłam sobie rękę - powiedziała Strutz. Trzecie miejsce w konkursie zajęła Rosjanka Tatiana Połnowa - 4,50, a czwarte Monika Pyrek (MKL Szczecin) - 4,30. - W pierwszej udanej próbie na 4,30 poczułam ból w stopie i później skakałem dość asekuracyjnie, bo nie chciałam odnieść poważniejszego urazu. Dlatego nie udało mi się już pokonać żadnej wysokości, aczkolwiek byłam przekona, że jedna z prób na 4,50 była udana. Nie wiem, w jaki sposób mogłam strącić poprzeczkę - mówiła Pyrek. Pomysłodawcą imprezy "Tyczka na Molo" jest trener Edward Szymczak. Po raz pierwszy tyczkarze pojawili się na molo w 1984 roku. Na początku startowali tylko mężczyźni, na czele z Władysławem Kozakiewiczem, Tadeuszem Ślusarskim, Mirosławem Chmarą, Marianem Kolasą, Wasilijem Bubką i Władimirem Poliakowem, a od 1996 roku o zwycięstwo rywalizują również kobiety. Zobacz pechowy skok Anny Rogowskiej Wyniki Green Up Tyczka na Molo: 1. Martina Strutz (Niemcy) 4,70 2. Anna Rogowska (SKLA Sopot) 4,60 3. Tatiana Połnowa (Rosja) 4,50 4. Monika Pyrek (MKL Szczecin) 4,30 5. Tori Pena (Irlandia) 4,10 6. Cathrine Larsaasen (Norwegia) 4,10 7. Agnieszka Wrona (KKL Kielce) 4,10 8. Joanna Piwowarska (AZS AWF Warszawa) 3,90 Joanna Michalska (SL Zawisza Bydgoszcz) 3,90 10. Agnieszka Kolasa (SKLA Sopot) 3,90