- Ja już w tym sezonie zrobiłam wszystko, co miałam zrobić. Obroniłam tytuł (halowej mistrzyni Polski juniorek - red.), poprawiłam rekord kraju, więc w Toruniu już była tylko i wyłącznie zabawa - powiedziała niezwykle szczęśliwa Matuszewicz po zakończeniu mityngu Copernicus Cup, w którym ustanowiła nowy, halowy rekord kraju w kategorii juniorek w skoku w dal wynikiem 6,44. Start w Toruniu był dla niej szczególny, bowiem Matuszewicz pochodzi właśnie z tego miasta i występowała przed swoją publicznością, co było dla niej szczególnym wydarzeniem. - Uwielbiam tu startować! Moi rodzice zawsze, kiedy tylko mogą, przyjeżdżają na zawody. Ich obecność, a także moich znajomych, daje mi ogromne wsparcie - mówiła lekkoatletka. Przed nią mistrzostwa świata juniorek na otwartym stadionie, które są jej imprezą docelową, choć jak sama mówi, liczy również na jakieś seniorskie starty. MŚJ to mój największy cel na ten rok, ale czekają mnie również seniorskie mistrzostwa Polski, a potem w sezonie letnim kilka imprez. Może uda się dostać również na seniorskie mistrzostwa Europy? Startów jest dużo, ale wiele będzie zależało od tego, w jakiej będę formie. Czytaj także: "Teraz już wierzę we wszystko" Matuszewicz to wielki talent, jakiego w skoku w dal nie mieliśmy od bardzo dawna. Jej halowy rekord już robi wrażenie, choć sama zawodniczka nie ukrywa, że bardzo chciałaby poprawić również wynik z otwartego stadionu, który w 1964 roku ustanowiła Irena Szewińska. To zdecydowanie najstarszy krajowy rekord w juniorskich kategoriach i chyba już najwyższa pora, żeby to osiągnięcie poprawić. - Mam nadzieję, że kiedyś mi się to uda, to moje marzenie - zapewnia w rozmowie z Interią Matuszewicz.