Rekordzistka świata i mistrzyni Europy w rzucie młotem przyznaje, że przeczytała wszystkie komentarze naszych słuchaczy na swój temat i niektóre były naprawdę zabawne. Kacper Merk: Wygrałaś ten plebiscyt w stylu, w jakim pokonujesz rywalki na rzutni.Anita Włodarczyk: Aż z ciekawości sprawdziłam wyniki na Waszej stronie internetowej i chciałabym bardzo podziękować słuchaczom za takie wyróżnienie - szczerze mówiąc, była to dla mnie duża niespodzianka.Ale przecież sierpień był dla ciebie rewelacyjny. - To dla mnie najszczęśliwszy miesiąc, może też z tego względu, że w sierpniu obchodzę urodziny. Wszystko zaczęło się w Zurychu od złotego medalu mistrzostw Europy. Następnie niesamowity dla mnie memoriał Kamili Skolimowskiej na Stadionie Narodowym w Warszawie i tydzień później rekord świata na memoriale w Berlinie, więc faktycznie, było fantastycznie. Byłaś trochę zła, że rekord świata nie padł właśnie w Warszawie - ale rozumiem, że pobicie go na terenie poprzedniej rekordzistki w pewnym sensie to wynagrodziło?- Odczuwam jeszcze trochę niedosytu, bo bardzo chciałam pobić ten rekord w Warszawie i sprawić dużo radości kibicom, którzy tak licznie przyszli na Stadion Narodowy. Byłam tam w formie na taki wynik, miałam trzy rzuty powyżej 77 metrów, ale zabrakło jednego dobrze wykonanego rzutu. Na szczęście kibice nie musieli długo czekać na najlepszy wynik, bo już tydzień później w Berlinie udało mi się poprawić rekord świata.A gdzie jest jego górna granica?- Maksymalnie to 81,5 metra. Do rekordu świata mężczyzn nie dorównamy pewnie przez najbliższych piętnaście lat, ale pamiętajmy o tym, że wynik powyżej 86 metrów osiągnięto w zupełnie innych czasach. Ja jednak cieszę się, że ta konkurencja się rozwija - przypomnę, że na igrzyskach olimpijskich zadebiutowała dopiero w 2000 roku, a od tego czasu progresja wyników jest znacząca. Tu znajdziesz cały wywiad z Anitą Włodarczyk!Autor: Kacper Merk