- Nie wystartuję na tegorocznych mistrzostwach świata, które mają odbyć się za pięć tygodni w Eugene. Później w połowie sierpnia mistrzostwa Europy... to były dla mnie dwie docelowe imprezy. Żałuję tego, że nie będę mogła powalczyć w Stanach. Z tego powodu jest mi najbardziej przykro, ponieważ byłam zmotywowana na walkę z Amerykankami na ich terenie. Dziewczyny w tym sezonie rzucały bardzo daleko i chciałam z nimi rywalizować. W tym sezonie już na pewno nie wystartuję - poinformowała Włodarczyk na antenie TVN24. 36-letnia lekkoatletka, rekordzistka świata i zdobywczyni po czterech złotych medali MŚ i ME, doznała urazu mięśnia dwugłowego uda podczas pogoni za złodziejem, który próbował ukraść jej samochód. Do zdarzenia doszło w czwartek na warszawskim Gocławiu. Lekkoatletyka. Anita Włodarczyk goniła złodzieja - Wczoraj wieczorem przeszłam operację. Goniąc za złodziejem zerwałam mięsień dwugłowy uda. To była taka adrenalina, że nawet tego bólu nie poczułam. Zrobiliśmy od razu rezonans i wyszło, że mięsień jest zerwany. Czeka mnie teraz dużo pracy, długa rehabilitacja - przyznała Włodarczyk. - Jestem w bardzo mocnym treningu siłowym, więc moje mięśnie są bardzo silne. Stałam nierozgrzana, w ułamek sekundy wystartowałam za złodziejem i mięsień totalnie się rozerwał. Mam 31 szwów na udzie, teraz przez kilka tygodni będę w gipsie, później zaczynam rehabilitację. Najważniejsze jest to, że mam dobrą opiekę. To już była piąta operacja u doktora (Roberta - PAP) Śmigielskiego, który przez moją karierę operuje tylko i wyłącznie mnie. Zawsze wychodziliśmy po kontuzjach zwycięsko i mam nadzieję, że teraz, po tym piątym razie, również tak będzie i dostarczę państwu jeszcze wiele emocji na stadionach lekkoatletycznych - dodała. Do zdarzenia doszło w czwartek na warszawskim Gocławiu w pobliżu jednej z głównych ulic tej części Warszawy - Fieldorfa. - Przyjechaliśmy z trenerem na trening siłowy, skąd mieliśmy jechać prosto do Suwałk, bo miałam w piątek startować tam w mistrzostwach Polski. W momencie, kiedy zaparkowałam auto i poszłam do parkometru, w okolicy mojego auta zaczął kręcić się mężczyzna. Czułam, że coś się wydarzy (...). Zameldowałam się na siłowni, zeszłam na dół, bo chciałam zobaczyć, jak wygląda sytuacja, i zobaczyłam złodzieja, który miał już otwarte drzwi od mojego auta. Mój trener go zatrzymał - opowiadała Włodarczyk. Lekkoatletyka. Anita Włodarczyk optymistyczna przed rehabilitacją Jak relacjonowała, mężczyzna wykorzystując kontekst wojny podał się za Ukraińca, aby wzbudzić litość. Okazało się jednak, że jest Gruzinem. - Pokazywał nam jakieś dokumenty i w tym momencie straciliśmy czujność. Złodziej zaczął uciekać, a ja w głowie miałam tylko jeden cel: żeby go złapać. To były sekundy, zadziałał instynkt i mój ambitny charakter. Bogu dzięki, że samochody mnie nie potrąciły, bo przebiegałam przez ulicę Fieldorfa. Impuls był tak silny, że nie wiedziałam, co się dzieje, nigdy w takim stanie nie byłam. Po ok. 130 metrach dorwałam złodzieja. Trochę go pobiłam, przyznaję się, ale to była taka adrenalina, że nie chciałabym po raz drugi tego przechodzić - tłumaczyła Włodarczyk. Lekkoatletka zaznaczyła jednak, że jest pełna optymizmu przed rozpoczęciem rehabilitacji, bo w przeszłości pokonywała już podobne przeciwności losu. - Przypomniała mi się sytuacja sprzed dwóch lat, sprzed Tokio (igrzysk olimpijskich - PAP). Dwa lata wcześniej też miałam operację. Szlak przetarty: ciężka, żmudna rehabilitacja; wiem, ile to mnie kosztowało i wiem, co mnie teraz czeka. To jest pocieszające, że jeżeli wtedy wyszłam z bardzo ciężkiej kontuzji - a ta jest trochę lżejsza - to będzie mi dane w przyszłym roku. Tak jak była przed Tokio dwa lata operacja, tak teraz dwa lata przed Paryżem i z Paryża wrócę też z medalem - powiedziała. Włodarczyk jest rekordzistką świata w rzucie młotem, a w mistrzostwach świata i Europy zdobyła po cztery złote medale. W ubiegłym roku została odznaczona przez prezydenta Andrzeja Dudę Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski.