Niespełna 30-letnia lekkoatletka odebrała w Sopocie nagrodę Sint Sua Praemia Laudi (Niech Chwała ma Swoją Nagrodę), którą wojewoda pomorski Ryszard Stachurski przyznaje za promowanie i działania na rzecz regionu. Razem z Włodarczyk w ten sposób uhonorowany został w kategorii Sport także jej trener Krzysztof Kaliszewski. Wicemistrzyni olimpijska z Londynu razem ze swoim szkoleniowcem znakomicie od lat reklamują Ośrodek Przygotowań Olimpijskich Cetniewo, jednak pochodząca z Rawicza i reprezentująca barwy stołecznej Skry lekkoatletka nie ukrywa, że była bardzo mile zaskoczona tym lokalnym wyróżnieniem. - Po raz pierwszy pojawiłam się we Władysławowie w 2004 roku i od tego czasu spędzam w tym wspaniałym nadmorskim ośrodku, gdzie mam znakomite warunki do treningu, około 130 dni w roku. Śmiało mogę powiedzieć, że jest to mój drugi i to bardzo szczęśliwy dom. To właśnie tutaj z doskonałym skutkiem przygotowywałam się do najważniejszych imprez i mam nadzieję, że nic się w tej kwestii nie zmieni - przyznała. Początek roku Włodarczyk spędziła jednak za granicą - w styczniu trenowała w RPA, natomiast w lutym i marcu w Stanach Zjednoczonych. - Obozy klimatyczne zawsze organizujemy w takich krajach, które pozwalają nam uciec od polskiej zimy. Kiedy jednak robi się odrobinę cieplej, natychmiast przyjeżdżamy do Cetniewa. We wtorek, od razu po świętach, rozpoczęliśmy we Władysławowie kolejne zgrupowanie, które potrwa sześć tygodni i stanowi bezpośrednie przygotowanie do sezonu startowego. Pracujemy jednocześnie nad siłą i techniką, bo u nas te dwa elementy zawsze idą w parze. Zdrowie dopisuje, sprzyja nam też pogoda, bo jest dość ciepło i nie pada. Niczego więcej nie potrzeba - stwierdziła. Najważniejszą w tym roku imprezą będą mistrzostwa świata, które odbędą się w dniach 22-30 sierpnia w Pekinie. Swój pierwszy start dwukrotna mistrzyni Europy zaplanowała 20 maja także w stolicy Chin. - Nie ukrywam, że jest to dla mnie miejsce szczególne, bo właśnie tutaj podczas igrzysk olimpijskich w 2008 roku, w których zajęłam szóste miejsce, rozpoczęła się moja międzynarodowa kariera. Udział w tych zawodach potraktuję jako rekonesans i przetarcie przed mistrzostwami świata. Zresztą wszystkie inne starty będą miały znaczenie tylko kontrolne, bo powinny mnie jak najlepiej przygotować do najważniejszej imprezy w tym sezonie - zapewniła. Pod koniec czerwca, po serii mityngów, zawodniczka warszawskiej Skry wróci na treningi do Władysławowa, gdzie przebywać będzie do ósmego sierpnia. Trzy dni później ma już zaplanowany wylot do Pekinu. - Wcześniej chcę jeszcze wyskoczyć na dwa dni do domu. Po przylocie do Chin będą miała dwa tygodnie na aklimatyzację, bo rywalizacja w mojej konkurencji odbędzie się 26 i 27 sierpnia - przypomniała. Najlepsza polska młociarka podkreśla, że w tym roku zamierza nie tylko zdobyć medal mistrzostw świata, ale również przekroczyć spektakularną granicę 80 metrów, do której brakuje jej zaledwie 42 centymetrów. 31 sierpnia 2014 roku podczas mityngu w Berlinie wynikiem 79,58 ustanowiła rekord świata. - Pokonanie bariery 80 metrów cały czas kołacze mi się po głowie. Niewiele brakowało, abym dokonała tego podczas ubiegłorocznych mistrzostw Europy w Zurychu, gdzie w spalonym rzucie, kiedy młot poleciał poza promień, zmierzono mi 80,34. Muszę przyznać, że podczas ćwiczeń i próbnych rzutów nigdy nie udało mi się przekroczyć tej granicy, ale nie jestem zawodnikiem treningowym. Najlepsze rezultaty uzyskuję na zawodach, co dobrze świadczy o mojej psychice - podsumowała Włodarczyk.