- Każdy medal ma swoją historię, ale ten złoty medal w Tokio zdobyć było najtrudniej - komentowała w Poznaniu mistrzyni rzutu młotem. - Przez to, że byłam po kontuzji i prawie dwuletniej przerwie w startach. Wracałam na rzutnię i nie wiedziałam zupełnie, co się w Tokio wydarzy. Początek sezonu 2021 nie był zbyt ciekawy, ale to mnie akurat nie przerażało. Rozpisaliśmy bowiem plan treningowy tak, aby na ten konkretny dzień olimpijskiego finału przyszła optymalna forma - dodała. - Cieszę się, że po przejściach, po niełatwej rehabilitacji wszystko się udało. Miałam ogromną motywację, by wrócić na szczyt. Anita Włodarczyk w najtrudniejszym sezonie Ten start w Tokio oraz cały trudny sezon 2021, za który mistrzyni odebrała nagrodę za drugie miejsce w plebiscycie As Sportu, okazał się dla niej przełomowy. - Utwierdził mnie bowiem w przekonaniu, że mogę zostać w tym sporcie i jeszcze długo rzucać - relacjonuje. - Cieszę się z tego, jak również raduje mnie, że dochodzą rywalki na wysokim poziomie. Super zaczynają rzucać Amerykanki; pojawiła się u nich druga dziewczyna, która przekroczyła magiczną granicę 80 metrów [to DeAnna Price, która w czerwcu 2021 roku osiągnęła 80,31 metra i to właśnie w Eugene, gdzie teraz odbędą się mistrzostwa świata w lekkoatletyce - przyp. red.]. Dla mnie to ważne, bo mnie to stymuluje. Ten sezon zaczynamy zatem z przytupem, sama jestem ciekawa, co się wydarzy. Anita Włodarczyk zdobyła w Tokio swoje trzecie złoto olimpijskie wynikiem 78,48 m. Wyprzedziła Chinkę Zheng Wang z 77.03 m oraz inną Polkę, Malwinę Korpon - 75,49 m. CZYTAJ TAKŻE: Niewiarygodny popis Anity Włodarczyk w Kenii