Anita Włodarczyk po raz pierwszy uczestniczyła w konkursie, którego finał trwał niejako dwa dni. Wszystko przez błąd organizatorów, którzy najpierw nie uznali rzutu Niemki Betty Heidler na 77.12 m, pozwolili jej na dodatkową próbę, a gdy ta się nie udała, w końcu ręcznie zmierzyli pierwotnie uznaną za spaloną próbę i uznali ją, co wywołało protest Chinki Wenxiu Zhang (zmiana decyzji zepchnęła ją z podium). Komisja obradowała przyznając brąz ostatecznie Niemce, ale z powodu całego zamieszania medalistkom zorganizowano konferencję prasową dopiero w sobotę, w ostatnim dniu rywalizacji. - Po raz pierwszy stałam na drugim miejscu podium. Poczułam, że zostałam wicemistrzynią olimpijską, bo ten medal jest bardzo ciężki. Złoto było blisko, ale jeszcze przede mną Rio. Przynajmniej do startu w tych igrzyskach będę kontynuować karierę - podkreśla Anita Włodarczyk. - Muszę przyznać, że gdy wychodziłam na dekorację, to nogi mi się trzęsły. Nawet nie ma co tego uczucia porównywać do ceremonii wręczenia medali na mistrzostwach świata w Berlinie, mimo że tam zdobyłam złoty medal i mogłam słuchać Mazurka Dąbrowskiego. Ceremonia wręczenia medali na igrzyskach to zupełnie inne, większe wrażenie - podkreślała nasza młociarka. Już 19 sierpnia na stadionie Orła w Warszawie polscy kibice będą mogli zobaczyć Anitę Włodarczyk w akcji podczas Memoriału Kamili Skolimowskiej. Ze Stadionu Olimpijskiego w Londynie Michał Białoński