Trzykrotna mistrzyni olimpijska wygrała zawody z wynikiem 74,13 m. Niespełna metr krócej rzuciła Hanna Skydan, a Kopron uzyskała 72,44 m. - Fajnie, że zebrałem się na ostatni rzut. Do formy jeszcze daleko, byłam chora, ale nie szukam wymówek, tylko ciężko trenuję. Za miesiąc będzie dobrze - mówiła Kapron. - Jestem już gotowa, by rzucać 74 metry, dlatego w Bydgoszczy można było pokonać Anitę. - Rzeczywiście była, ale nikomu jednak to się nie udało. Dziewczyny nie wykorzystały szansy - stwierdziła 37-letnia zawodniczka. Nogi nie niosły mistrzyni Włodarczyk przyznała, że nie był to jej najlepszy występ. W dwóch pierwszych rzutach młot nie przekroczył nawet 70 metrów. - Tradycji jednak stało się zadość i tu wygrałam. Wynik nie jest zadowalający, jeśli wziąć pod uwagę niedawny start w Naroibi [ponad 78 metrów - przyp. red.]. Nogi mnie dziś nie niosły, choć byłam odpowiednio pobudzona. Wiem w czym tkwi błąd - zapewniała Włodarczyk. - Te krótsze rzuty to coś nowego z mojej strony, by nie było na nudno. Byłam już znużona przygotowaniami, bo rzucanie na treningach, to nie to samo co na zawodach. Teraz mam w ciągu tygodnia trzy starty, więc grafik jest napięty. Zawody w Bydgoszczy są memoriałem Ireny Szewińskiej, siedmiokrotnej medalistki olimpijskiej (trzy razy złotej). Włodarczyk ma jedno specjalnie wspomnienie dotyczące tej znakomitej sportsmenki. - Wiele było pięknych chwil związanych z panią Ireną, ale jedna wyjątkowa. Marzyałem, by medal w Rio wręczyła mi właśnie ona. I myślałem o tym, jak siedziałam w oczekiwaniu na dekorację. I kiedy zobaczyłam, że właśnie ona idzie, to już wtedy napłynęły mi łzy do oczu. A na podium poleciały - wspomina Włodarczyk. - Potem jeszcze wiele razy się widziałyśmy. Była osobą lubianą w całym światowym środowisku lekkiej atletyki.