Presji medalowej wobec kobiecej sztafety 4x400 m tym razem nie było, ale brak awansu do finału odebrany został jako ogromne rozczarowanie. Trzy lata wcześniej - w innym składzie - Polki sięgnęły przecież po srebro. Czy w Paryżu nie było szans jeśli nie na podium, to przynajmniej na miejsce w ścisłej czołówce? Iga Baumgart-Witan, medalistka z poprzednich igrzysk, ma na ten temat jasno sprecyzowane zdanie. W jej opinii wystawienie do sztafety 17-letniej Anastazji Kuś było błędem. Na pierwszej zmianie najmłodsza polska olimpijka uzyskała czas 52.88 - ponad sekundę gorszy od rywalek. Absolutne kuriozum na trasie biegu. Bliźniaczki dopuściły się oszustwa Słaby występ Kuś zaprzepaścił szanse na finał? "Tłumaczyła, że się zestresowała" - Byłam bardzo zawiedziona jej startem i nigdy nie spodziewałam się, że może pobiec aż tak wolno. Byłam wtedy w fatalnej formie, ale uważam, że i tak pobiegłabym od niej szybciej. Nawet gdy byłam w gorszych dyspozycjach, nie zdarzało mi się biegać wolniej w sztafecie - mówi otwarcie Baumgart-Witan w rozmowie ze Sportowymi Faktami. - To wszystko jest tym bardziej denerwujące, że Anastazja od początku przygotowań oczekiwała, że powinnyśmy ją traktować jak seniorkę. Najpierw sama mówiła, że nie chce już biegać z juniorkami, a po starcie tłumaczyła, że się zestresowała, nie udźwignęła presji. Gdybym to ja zrobiła coś takiego, to wiem, że trener już nigdy by mi nie zaufał - dodaje doświadczona lekkoatletka. Czy to prawda, że w polskiej sztafecie tlił się konflikt wynikający z różnicy wieku między poszczególnymi zawodniczkami? - Nie wszystkie się idealnie dogadywałyśmy, ale atmosfera była w porządku. Z naszej grupy odstawała jedynie Anastazja, ale trudno wskazać mi dokładną przyczynę, bo nie mieszkałam z nią w apartamencie. Ona w Paryżu chodziła swoimi ścieżkami, a wolny czas spędzała sama - odpowiada 35-latka. Nie każdy wiedział, że Baumgart-Witan w reakcji na brak nominacji do sztafety zrzekła się w Paryżu statusu olimpijczyka. Jej akredytację przejęła Kinga Gacka. To nie był łatwy moment dla rutynowanej sportsmenki. Emocje puściły doszczętnie. - Początkowo bardzo płakałam, pocieszała mnie Justyna i jestem jej za to wdzięczna, bo nie musiała tego robić. Marzyłam o starcie w Paryżu, ale czułam, że nie byłabym w stanie dać tyle, ile powinnam. Zostałam jednak w wiosce i wspierałam koleżanki - zapewnia Baumgart-Witan.