To było świetne wejście w sezon i zapowiedź szybkiego biegania? Ewa Swoboda: Jestem zadowolona i cieszę się z tych wyników. Wiem, że trzeba popracować nad wyjściem z bloków. To jednak był pierwszy start w sezonie i trochę było z tym związanego stresu. 7,08 i 7,04 s na 60 m biorę w ciemno. Mam w tym roku jasno postawione cele i będę do nich dążyć. Najpierw halowe mistrzostwa świata w Glasgow. Myślisz już o nich? Oczywiście, że tak. Nie mogę się ich doczekać, bo wrócę do mojego ukochanego Glasgow. Tam w 2019 roku zdobyłam złoto w mistrzostwach Europy. Chcę i mogę tam powalczyć. Każde miejsce od pierwszego do trzeciego mi pasuje. Odtwarzam sobie czasem ten start sprzed pięciu lat, choć czas nie był za specjalny. Przypominam sobie gdzie wtedy byłam, jeśli chodzi o moją głowę. Fajnie wtedy było. Coś zmieniasz co rok w przygotowaniach do sezonu? - Właściwie to idę cały czas tą samą ścieżką. Dodajemy jakieś szczegóły, ale nie zdarza się, by coś się zmieniło o 180 stopni. Wiemy, co dobrze działa i ego się trzymamy. Drażni ta siódemka z przodu, jeśli chodzi o czas na 60 metrów? - Chciałabym regularnie biegać poniżej siedmiu sekund. Szóstka wyglądałaby lepiej. Dążę do tego, by w tym sezonie tak szybko biegać i jestem na to gotowa. Jeszcze nigdy nie biegało mi się tak lekko na treningach jak teraz. Chłodną głową i spokojnymi startami do tego dojdziemy. Rekord Polski w hali już masz, teraz czas na 100 metrów na otwartym stadionie? - Spokojnie, powoli, dopiero zaczęliśmy sezon halowy. To jest dobry wstęp do tego. Liczę nawet na 10,79. - O boże, aż tyle. Tak pan we mnie wierzy? Dziękuję bardzo. Oczywiście, że chciałbym go pobić. Z jednej strony jestem blisko, ale też daleko. To już nie jest tak, że z roku na rok będę się poprawiać. Mam już 27 lat i to już nie przychodzi tak łatwo, jak wtedy, kiedy miałam 18 czy 19 lat. Jak będzie zdrowie, to się postaram, ale nie obiecuję. Może na Stadionie Śląskim? - Byłoby super. To mój ulubiony stadion w Polsce i w sumie na świecie też. To byłoby idealne, gdybym pobiła ten rekord u siebie. Rzeczywiście czujesz, że trudniej się regenerować? - Wydaje mi się, że tak. Staram się dobrze jeść, dużo spać i odpoczywać, ale budzę się często zmęczona. Już nie jest tak łatwo. Jaki jest plan na ten sezon? - Nie będę wam wszystkiego zdradzać. Powiedziałam już o Glasgow. Cel jest taki, by wejść do finału igrzysk. Więcej już nie powiem. Twój partner biega przez płotki. Myślałaś kiedyś o tej konkurencji? - Nie mieszam się do płotków, choć bardzo mnie fascynują. To, że biegną niewiele wolniej od nas, a do tego pokonują takie wysokie przeszkody. Z Krzyśkiem mocno się wspieramy i fajnie mieć chłopaka, który jest sportowcem. Mówiłam wcześniej, że już nie chcę, ale dobrze trafiłam. Czujesz to, że jesteś obecnie jedną z największych gwiazd polskiej lekkoatletyki? - Jestem lwem. Lwy kochają być w centrum uwagi. Czasem jednak ludzie ode mnie za dużo oczekują. Jestem człowiekiem i nie przeskoczę różnych spraw. Chce dawać kibicom jak najwięcej radości, ale nie zawsze to mi się uda. Na razie cieszmy się tym 7,04 z Łodzi. A co ze sztafetą 4x100 metrów. To też szansa na medale? - Na pewno tak. Dziewczyny biegają szybko i jest dobra ekipa. Jeśli się zbierzemy i zaciśniemy pięści, będzie dobrze. Wierzę w nas, a ważne jest też to, że wszystkie się lubimy i wspieramy. Bardzo mi szkoda Madzi Stefanowicz, bo naprawdę myślałam, że pobiegła 7,10 s na 60 m. Bo to by oznaczało, że będzie też szybsza na 100 metrów. Niestety, tak się kończą starty w Kazachstanie. Szkoda, że nie było jej tu z nami w Łodzi. Liczę jednak na to, że wszystkie będziemy szybko biegać i na każdych zawodach będzie zacięty bój. Jest jakaś nagroda w głowie, jeśli uda się spełnić cele sportowe? - Kupię sobie drugi samochód bmw. Czarny Notował Andrzej Klemba