25 sierpnia Chorzów po raz kolejny stał się na jeden dzień światową stolicą lekkoatletyki. Na słynny "Kocioł Czarownic" zawitały największe gwiazdy tej dyscypliny sportu, by wziąć udział w Memoriale Kamili Skolimowskiej, który wchodzi w skład cyklu Diamentowej Ligi. Czołowe nazwiska na listach startowych sprawiły, że mityng stał na niesamowicie wysokim poziomie. Same za siebie mówią aż dwa rekordy świata. Jako pierwszy pobił go w biegu na 3000 metrów Jakob Ingebrigtsen. Prawdziwą wisienką na torcie był jednak popis Armanda Duplantisa. Obok nazwiska Szweda po raz dziesiąty w jego karierze pojawił się "WR", po tym jak pokonał wysokość 6,26 m. Armand Duplantis wróci do Polski. Będzie kolejna próba bicia rekordu świata Szwedowi każda próba na wypełnionym kibicami Stadionie Śląskim sprawiała ogromną radość. Atmosfera panująca na trybunach robiła wrażenie na niemal każdym lekkoatlecie. "Jesteśmy bardzo zadowoleni, ale najbardziej nas cieszy frekwencja. Bo rekordy to wypadkowa wielu czynników - formy sportowej, pogody, samopoczucia zawodników. Ciężko być tego pewnym. Ale 42 tysięcy ludzi na trybunach, co jest rekordem Memoriału, powoduje, że serce się cieszy, iż jest to dla kogo robić, że kibice tym żyją, interesują się, dają energię, "serducho" na stadionie, fajnie się bawią. To największa frajda" - przekazał Marcin Rosengarten w rozmowie z PAP. Dyrektor mityngu po zakończeniu imprezy był podwójnie szczęśliwy z jeszcze jednego powodu. Życiowy partner Marii Andrejczyk uciął sobie pogawędkę ze wspomnianym wyżej Armandem Duplantisem i nie omieszkał pochwalić się tym, co przekazał mu świeżo upieczony mistrz olimpijski. "Mondo" już zapowiedział, że - bez dyskusji - za rok znowu przyjedzie. Kiedy w poniedziałek żegnałem Jakoba, pytałem go, na jakim dystansie wystartuje. Stwierdził, że na 1500 m albo na milę. To naturalna kolej rzeczy, że ci najlepsi wpisują tę imprezę do swojego kalendarza, bo wiedzą, że jeśli przyjadą, to się nie zawiodą" - dodał uśmiechnięty od ucha do ucha. Znamy datę kolejnego Memoriału Kamili Skolimowskiej Kibice mogą więc powoli planować urlopy na przyszły rok. Obecność Szweda oznacza kolejną próbę bicia rekordu świata w kraju nad Wisłą. Od niedzieli wynosi on 6,26 m, a 24-latek na pewno nie powiedział ostatniego słowa. "Dla tych, którzy już nie mogą się doczekać, informujemy: sobota, 9 sierpnia. Wypatrujcie biletów. Bo wydaje nam się, że po tegorocznych cudach te rozejdą się jeszcze szybciej - przekazał Piotr Małachowski na łamach "tvpsport.pl".