Rok 2023 zaczął się dla polskiego środowiska lekkoatletycznego zaskakująco, bo od informacji o pobiciu płotkarza Sebastiana Urbaniaka, którego miał się dopuścić były czterystumetrowiec Jakub K. W sprawie pojawił się również wątek Ewy Swobody, mającej być jedną z przyczyn całego zajścia. Absurdalne kulisy sylwestrowej bójki Przypomnijmy, że do całego zamieszania miało dojść w trakcie sylwestrowej zabawy. Według relacji Urbaniaka, wyszedł on po alkohol do sklepu i miał w oknie zobaczyć Ewę Swobodę, do której, jak przyznał, ma słabość. Postanowił wejść do mieszkania, w którym miała przebywać, ale drzwi otworzył mu Jakub K. - Podszedł do mnie i groził mi. Zaczęliśmy dyskutować i naruszył moją przestrzeń osobistą. Odepchnąłem go. Jakub zaatakował mnie i pobił. Złamał mi staw skokowy. Musiałem przed nim uciekać ze złamaną nogą. Bronił mnie mój kuzyn, wzywałem pomocy. Gdyby nie on to skopaliby mnie na chodniku. Ponadto mówił swojemu koledze, doszły mnie takie słuchy, żeby kopał mnie po nogach. Więc było to z premedytacją - powiedział Urbaniak w rozmowie z portalem "mojakruszwica.pl". Później Urbaniak wydal oświadczenie, w którym sugerował, że jego stan jest na tyle poważny, że być może nie będzie już mógł uprawiać sportu. Przy czym jego wersja nie była do końca wiarygodna, bo Ewa Swoboda, absurdalnie wmieszana w całą sprawę, potrafiła udowodnić, że nie było jej wtedy w Kruszwicy i nie mógł zobaczyć jej w oknie... Co więcej, nasza najlepsza sprinterka stwierdziła, że Urbaniak absolutnie nie jest bez winy, a wcześniej ją nękał. - Moim zdaniem Sebastian jest w tej sprawie zupełnie bezpodstawnie wybielany. To błąd, bo to właśnie on w tej sytuacji zrobił najwięcej zamieszania - powiedziała. Prokuratura zbada poczytalność Jakuba K. Wydaje się, że już niebawem przynajmniej część sprawy zostanie wyjaśniona. Jak poinformowały "Sportowe Fakty", dział wojskowy Prokuratury Rejonowej Bydgoszcz-Południe, bo były czterystumetrowiec jest żołnierzem, zakończył zbieranie materiałów i jest blisko postawienia go w stan oskarżenia. Jednak zamierza również zbadać jego poczytalność. - Pojawiły się wątpliwości co do stanu podejrzanego, więc zdecydowaliśmy się powołać biegłego, który oceni, czy podejrzany w chwili popełnienia czynu, jak i obecnie, jest poczytalny i może odpowiadać za swoje czyny. Nie jest to rutynowe badanie, ale w toku śledztwa zaistniały odpowiednie przesłanki, dlatego zdecydowaliśmy się na dodatkowe badanie. Obecnie czekamy na opinię biegłego - powiedział prokurator, major Łukasz Kawalec w rozmowie ze "Sportowymi Faktami". Takiego zwrotu w tej sprawie z pewnością nikt się nie spodziewał. Oczywiście nie przesądza to o niczym, K. nadal nie został uznany za winnego, sprawa jest bardzo zawiła i niejednoznaczna. Natomiast trudno oprzeć się wrażeniu, że w tej sprawie żaden z uczestników nie jest zupełnie czysty.