Adrianna Sułek przygotowuje się do mistrzostw Europy w Monachium, gdzie już lada dzień będzie walczyła o najwyższy cel. Ambitna lekkoatletka stawia sobie poprzeczkę najwyżej, jak tylko można. - Oczywiście, że celuję w złoto, ale wiem, że jeszcze nadal mam słabsze konkurencje od najlepszych dziewczyn. Dlatego liczę na to, że złożę siedem konkurencji na bardzo wysokim poziomie - zapowiada tegoroczna halowa wicemistrzyni świata. Adrianna Sułek: Nie odczuwałam presji, że zaraz będę rozliczana - Jestem zadowolona, bo nie byłam ostatnia i uzyskałam trzeci wynik w karierze (13.43). To pokazuje, że będę w stanie pobiec szybciej w warunkach siedmiobojowej rywalizacji. Nie ukrywam, że łatwiej mi się startuje w mojej specjalności - kontynuowała Sułek. Lekkoatletka rzuciła światło na spotkanie z prezesem Henrykiem Olszewskim, szefem PZLA, które miało służyć wyjaśnieniu animozji i wyciszeniu emocji. Te pojawiły się w przestrzeni medialnej podczas niedawnych mistrzostw świata w Eugene. Sułek przekonywała, że są jej rzucane kłody pod nogi, a związek jest hamulcowym jej kariery. - To była rozmowa o tym, jakie przeciwności napotkałem na mojej mistrzowskiej ścieżce. I teraz wierzę, że tego już nie będzie, bo żeby zrobić wynik 7000 punktów w siedmioboju, takich rzeczy być nie może - powiedziała Sułek, dodając, że nie było to "wezwanie na dywanik", a raczej partnerska rozmowa. - Przede wszystkim nie było na tym spotkaniu wszystkich członków zarządu, więc nie odczuwałam żadnej presji z tego, że zaraz będę rozliczana z moich wypowiedzi. To była normalna rozmowa na ten temat, by grać do jednej bramki, osiągnąć 7000 punktów i zdobywać te medale, na których zależy mnie, polskiemu związkowi oraz kibicom - doprecyzowała Sułek. W spotkaniu, poza prezesem Olszewskim i zawodniczką, wzięli udział wiceprezes Sebastian Chmara, Lech Leszczyński oraz trener sportsmenki Marek Rzepka.