- Już patrzę w przyszłość na mistrzostwa świata, które są przede mną. Do Pekinu czekają mnie jeszcze dwa starty - Diamentowa Liga w Londynie i memoriał Janusza Kusocińskiego. - I oczywiście zgrupowanie w Zakopanem, na które udaje się tuż po starcie w mistrzostwach Polski. Miłym przerywnikiem w zgrupowaniu będzie start w Londynie, do którego dojdzie 25 lipca - mówił Kszczot. Zawodnik RKS-u Łódź w Krakowie potwierdził, że wciąż dysponuje jednym z najlepszych finiszów na świecie. - Końcówka jest dopracowana, zostało jeszcze kilka elementów, które można jeszcze wzmocnić. Jeśli wszystko zagra, to szczyt formy przypadnie tuż przed mistrzostwami świata i kilka tygodni po nich - powiedział Kszczot. Lekkoatleta jest bardzo pozytywnie nastawiony przed startem w Pekinie. - Mierzę wysoko. Jestem przygotowany na wynik nawet poniżej 1.43,00. Po zgrupowaniu w Zakopanem pojechałem prosto na mityng Diamentowej Ligi do Monako i uzyskałem wynik tylko 0,15 gorszy od mojego rekordu życiowego, który wynosi 1.43,30, co jest dobrym prognostykiem. Do Pekinu na pewno jadę po medal - stwierdził zawodnik RKS-u Łódź. Kszczot w zeszłym roku został mistrzem Europy na stadionie. - W porównaniu do czempionatu Starego Kontynentu na mistrzostwach świata szybciej biega się już od pierwszych rund - tłumaczył. Co zrobić, by osiągnąć sukces? - Najlepiej awansować z dużym Q (kwalifikacja za miejsca, a nie czas - przyp. red.), a na końcu być w pierwszej trójce - dodał. Bieg na 800 m zdominowany jest głównie przez biegaczy z Afryki. Kszczot jednak się ich nie boi. - Na co dzień walczę z Afrykanami i całkiem nieźle mi idzie. Tylko z kilkoma z nich mam większe problemy. Ja też nie szykuję nigdy formy na początek sezonu, tylko bliżej imprezy głównej. Rok temu po mistrzostwach Europy również z nimi wygrywałem, więc nie widzę powodu, aby w tym roku to się nie powtórzyło - tłumaczył. Kszczot bardzo poważnie podchodzi do występu w Pekinie. - Od półtora miesiąca nie byłem w domu. Trenuję, startuję i tak w kółko. Najbliższe półtora miesiąca zapowiada się podobnie. Przed Pekinem jadą jeszcze na dziesięć dni do Tokio, by się zaaklimatyzować, potem mistrzostwa świata i do domu - powiedział. Paweł Pieprzyca