Losy rywalizacji o medale na 1500 metrów najbezpieczniej określić mianem "niecodziennych". Kiedy o 12:05 zawodniczki powinny rozpocząć zmagania, skonsternowani komentatorzy zauważyli, że nawet... nie ma ich na bieżni. Domniemali, że powodem może być upał, ale nie była to prawda - w Bańskiej Bystrzycy temperatura wynosiła 25 stopni Celsjusza. Dość szybko okazało się, że prawdziwym powodem opóźnienia jest awaria aparatury pomiarowej. Po kilku minutach opóźnienia zawodniczki wezwano na start. Kiedy przygotowywały się już do tego, by sprawnie zareagować na wystrzał pistoletu, ten... milczał. Pojawił się kolejny problem, który znów wymusił oczekiwanie. Tym razem już bezpośrednio na bieżni. Biegaczki "ratowały" się, chłodząc workami z lodem. Piekielnie szybki bieg po medale Kiedy w końcu udało się wystartować, kibice na stadionie oglądali prawdziwą ucztę. Od startu stawce przewodziła trójka: Lyla Belshaw, Isla McGowan, Wilma Bekkemoen dyktując bardzo mocne tempo. Wszelkie hamulce puściły jednak dopiero na ostatnim okrążeniu, kiedy to czołówka wyraźnie odskoczyła reszcie. Na finałowej prostej z kolei "piąty bieg" wrzuciła Belshaw, która wpadła na metę z czasem 4:13.01, miażdżąc dotychczasowy rekord mistrzostw. Poprawiła go o ponad pięć sekund (4:18.71). W finale rekord życiowy ustanowiła też nasza reprezentantka, Oksana Pestka. Wynikiem 4:20.14 poprawiła "życiówkę" o ponad dwie sekundy. Dało jej to siódmą pozycję. Podium uzupełniły McGowan i Bekkemoen.