6.15 Duplantisa, za chwilę Oslo oszalało. Kosmos, Szwed w cieniu. Rekord świata Norwega
Kibice podczas Bislett Games w Oslo, szóstych w tym roku zawodów Diamentowej Ligi, po cichu liczyli. że na tych zawodach rekord świata jednak padnie. Szans było kilka, najpierw w biegu na 5000 metrów panów, później w skoku o tyczce. Armand Duplantis zaliczył 6.15 m, ale atak na historyczny wynik zostawił na niedzielę, wtedy DL odbędzie się u niego, w Sztokholmie. No i na sam koniec programu przyćmił go Karsten Warholm - Norweg, w biegu na 300 m przez płotki. Jakby w formie rewanżu za ich zeszłoroczny pojedynek na 100 metrów w Zurychu.

Wszyscy zakładali, że rekord świata może w Oslo paść w biegu na 5000 metrów. Komentator Polsatu Sport Artur Partyka zdradził, że chęć startu w tych zawodach wyraziła niemal cała światowa czołówka. Może poza bożyszczem norweskich kibiców Jakobem Ingebrigtsenem, mistrzem olimpijskim, który wciąż leczy uraz Achillesa. A gdyby był zdrowy, to i tak zapewne pobiegłby na jedną milę.
Z rekordowych planów niewiele wyszło, bo tempa nie wytrzymał ostatecznie faworyt Yomif Kejelcha. Choć czas zwycięzca - Amerykanina Nico Younga (12:45.27) też jest niczego sobie. To 13. rezultat w historii tego dystansu, a 12. na stadionie.
Później była też szansa w skoku o tyczce, choć Armand Duplantis trochę się jednak męczył. Na 5.82 m skoczył z takim zapasem, że komputer od razu wskazał potencjalną pokonaną wysokość - 6.16 m. Później było już gorzej: 6.03 m zaliczył w trzecim podejściu, ale 6.15 m - już w drugim. Wyraźnie pobił rekord mityngu, wywołał wrzawę.
O rekord świata nie chciał jednak walczyć, być może zostawił to na niedzielę, gdy w Sztokholmie, znów w Diamentowej Lidze, też odbędzie się konkurs tyczkarzy.
I wtedy została jeszcze ostatnia rywalizacja - w biegu na 300 metrów przez płotki. Znów zrobiło się głośno, za sprawą Karstena Warholma.
Kosmiczny rekord świata w biegu na 300 metrów. Forma Warholma mówi jedno: tego lata może paść rekord na 400 metrów
Obsada była znakomita: nie tylko na starcie pojawił się Warholm, nie tylko był świetny w Grand Slam Track Alison dos Santos, ale też po raz pierwszy w blokach od lutego pojawił się Rai Benjamin. To miała być ich pierwsza potyczka od olimpijskiego finału w Paryżu, gdy Amerykanin wywalczył złoto, zrewanżował się Waholmowi za przegrany finał IO w Tokio.
Teraz rywalizowali na ziemi Norwega, na nietypowym dystansie 300 metrów. Dlaczego? Zapewne dlatego, ze tu Warholm miał się pokusić o rekord świata. Poprzedni ustanowił półtora miesiąca temu w Diamentowej Lidze w Xiamen - to 33.05 s.
I ten rekord padł, pobił go właśnie Warholm, choć był już moment, gdy na prowadzeniu znalazł się Benjamin.
Amerykanin nie wytrzymał jednak ostatnich 60-70 metrów, został w tyle. A Norweg, ku radości kibiców, wpadł na metę w czasie 32.67 s. Pobicie rekordu świata o 38 setnych sekundy - to kosmos.
Benjamin obronił drugie miejsce (33.22 s), dos Santos finiszował trzeci (33.38 s).
