Talent Marka Zakrzewskiego eksplodował w ubiegłym roku, ale w tym jest jeszcze lepiej. W pierwszym starcie w sezonie - biegu na 60 m w Spale - uzyskał 6,73 sek. To wynik o 0,09 sek. lepszy od poprzedniej "życiówki". Kilka dni później pobiegł w Toruniu 21,07 sek. na 200 m. - Marek nadal trzyma zatem wysoki poziom sportowy i to nas cieszy. Wiedziałem jednak, że jest mocny i na 200 m miał pobiec spokojnie, a wyszedł z tego taki wynik. Nie skupialiśmy się na występach na tym dystansie, ale raczej na krótszych. W tym sezonie halowym Marek wystąpi na 200 m jeszcze tylko w mistrzostwach Polski - powiedział w rozmowie z Interia Sport Tomasz Czubak, znakomity przed laty lekkoatleta, mistrz świata i rekordzista Polski w sztafecie 4x400 m, a także rekordzista Polski na 400 m (44,62 sek. - przyp. TK). - Ten sezon halowy jest krótki i nie jest tak znaczący dla Marka, bo nie będzie biegał w seniorskich imprezach mistrzowskich. Dla niego główne imprezy są latem. I w ten okres celujemy. Nie chcemy, by wystrzelał się już w hali - dodał. Rekordowy bieg 17-latka, choć zwijał się z bólu Niedawno Zakrzewski, który jest rekordzistą Polski juniorów i juniorów młodszych na stadionie w biegu na 100 m (10,32 sek. - przyp. TK), a także rekordzistą Polski juniorów młodszych na 200 m (20,90 sek. - przyp. TK), ustanowił halowy rekord Polski juniorów na 200 m. Przebiegł ten dystans w czasie 21,07 sek. To drugi wynik w tej chwili w tym sezonie w Europie i piąty na świecie w tej kategorii wiekowej. To także dziesiąty wynik w historii w gronie seniorów w naszym kraju. - Kompletnie nie spodziewałem się takiej dyspozycji na 200 m, bo raczej celował tej zimy w poprawę na 60 m. Tym bardziej byłem zdziwiony, że tego dnia miałem problemy z jelitem. Posiadam bowiem od ponad roku zespół jelita drażliwego. Czasami pojawia się tak duży ból, że trudno jest mi się skupić, a kiedy coś mnie rozprasza, to nie jestem w stanie wykręcić dobrego wyniku. Dlatego po startach na 60 m, a przed 200 m wziąłem leki rozkurczowe - tłumaczył Zakrzewski w rozmowie z Interia Sport. "To jest po prostu wielki talent" 17-latek nawet teraz zastanawia się, czy jednak nie lepiej jest się skupić w hali na biegach na 200 m niż na 60 m, gdzie delikatny błąd na starcie spowodowany choćby sytuacją zdrowotną, niesie za sobą poważne konsekwencje. - Robimy małe kroki, choć chyba nigdy się nie zdarzyło, by jeden zawodnik miał wszystkie rekordy w sprincie w kategorii U-18. W tamtym roku Marek jednak zaszalał i zgarnął wszystko. To jest po prostu wielki talent - przyznał Czubak. - Mam nadzieję, że ta historia będzie trwać dalej. Będę robił wszystko, żeby to się udało. Oby tylko było zdrowie i Marek miał dalej ciąg do pracy i wyników. Może wtedy będzie miał szczęście i rozprawi się z tak starym rekordem Polski, jak ten Mariana Woronika (10,00 sek. na 100 m z 1984 roku - przyp. TK). Najpierw jednak robimy małe kroki w swoich kategoriach wiekowych i zobaczymy, co pokaże czas. Lepiej się mile zaskoczyć niż rozczarować - dodał. Trzeba pamiętać, że w przeszłości było wielu znakomicie zapowiadających się polskich sprinterów, którzy jednak wielkiej kariery nie zrobili. - Do przodu poszła fizjoterapia i regeneracja, ale jednak ciągle nie wolno zapominać, że to jest praca na ludzkim materiale, a zatem żywym organizmie. Jeżeli ktoś ma zatem duży talent, to najpierw trzeba go wykorzystać, a potem dopiero dokładać coraz więcej pracy, by mógł on posłużyć na wiele lat. Samym talentem nic z kolei nie można zrobić w sporcie seniorskim. Wszystko trzeba poprzeć mądrą pracą - powiedział trener Zakrzewskiego. Od leniuszka do rekordzisty Co ciekawe, nasz obiecujący lekkoatleta, nie garnął się do sportu. Jak sam przyznał, wolał posiedzieć w domu i nic nie robić. - Początki z lekkoatletyką były dla mnie koszmarem. Nie chciałem się nią zajmować. Byłem strasznie leniwy. Miałem niecałe 12 lat, kiedy poszedłem na pierwszy trening. Wcześniej zajmowałem się trochę pływaniem i sztukami walki aikido. W końcu padło na lekkoatletykę i pewnie gdyby nie to, że przytrzymali mnie w niej rodzice, to nie wiem, czy dalej bym biegał - opowiadał Zakrzewski. Jego pierwszą trenerką była Bernadetta Kopeć. W AML Słupsk trafił najpierw do grupy ogólnej, a potem został przekierowany do trenera Czubaka. - Na treningi lekkoatletyczne poszedłem ze względu na moją wrodzoną szybkość. Nauczycielka wuefu ze szkoły podstawowej zauważyła to i zachęciła do treningów. Czasami też skakałem w dal, ale moje nogi były dość delikatne, więc zostałem przy sprintach - przyznał Zakrzewski. 17-latek wiąże ze sportem duże nadzieje. Jak sam przyznał, czas zabawy powoli dobiega końca, a zaczynają się poważne wyzwania. - Będę chciał dać z siebie 100 procent w sporcie. Zamierzam się jednak też edukować. Lekkoatletyka jest jednak nieprzewidywalna, dlatego nie ufam jej do końca. Wystarczy chwila i kariera może się zakończyć - mówił zawodnik ze Słupska. W tym roku głównym celem Zakrzewskiego będą mistrzostwa Europy, które podobnie jak rok wcześniej ME juniorów młodszych, odbędą się w Jerozolimie. Marek Zakrzewski pójdzie w ślady trenera? "Zmieniło się moje nastawienie" Czubak zapytany o to, czy w przyszłości Zakrzewski będzie jednak biegał 400 m, odparł: - Mam bardzo dużo takich pytań, bo ja się wywodzę z 400 m. Dla mnie jednak Marek jest typowym sprinterem, który będzie biegał 100 i 200 m. Do 400 m trzeba wykonać trochę innej roboty. Przede wszystkim też mentalnej. Na razie Marek jest dobry w tym, co robi, więc nie ma co na siłę się uszczęśliwiać. Dla mnie najważniejsze jest, że biega dobrze 100 i 200 m. Zawsze chciałem, by kompletny sprinter dobrze biegał te dystanse. To kosztuje Marka trochę pracy, ale daje radę. A jak do biegania na 400 m w przyszłości odnosi się 17-latek: - To dystans, od którego trzymałem się z daleka. Do biegania na 400 m potężna jest duża wytrzymałość i siła. Do tego trening jest zabójczy. Niedawny start na 200 m zmienił nieco jednak moje nastawienie. Widzę, że moja wydolność się podniosła. Czubak w Słupsku od wielu lat zajmuje się grupą dorosłych w ramach akcji "Biegam Bo Lubię", która jest prowadzona przez Fundację Wychowanie przez Sport Pawła Januszewskiego. Poza tym trenuje młodzież w ramach programu ministerialnego "Lekkoatletyka dla każdego". Próbuję zarażać sportem, ale też pomaga rozwijać ich talenty. W Słupsku trafiła mu się grupa zdolnych sprinterów, a jedną z perełek jest właśnie Zakrzewski. - Siedem lat temu zacząłem się bawić z dzieciakami, które miały 10-12 lat. Marek trafił do nas dwa-trzy lata później. Od razu było jednak widać, że ma talent. Wystarczyło posłuchać, jak biegnie. I od razu było wiadomo, że będzie sprinterem - opowiadał trener w AML Słupsk.