0,15 sekundy decydowało o MŚ. Mistrz olimpijski zawiódł, fenomenalna walka do końca
Niedziela w Kantonie zaczęła się wyśmienicie - kobieca sztafeta 4x400 metrów wywalczyła awans, jako trzecia, na wrześniowe mistrzostwa świata w Tokio. Kwadrans później o to samo walczyli panowie, wzmocnieni dziś Maksymilianem Szwedem i Kajetanem Duszyńskim. Stawka była bardzo wyrównana, zadanie trudniejsze niż u pań, bo z ośmiu sztafet tylko trzy były tymi "zwycięskimi". I na trzeciej zmianie Duszyński biegł na drugiej pozycji, gdy nagle "odcięło" mu energię. Znakomity finisz Mateusza Rzeźniczaka nic nie dał, Polska skończyła czwarta.

W sobotę kwalifikację do mistrzostw świata, te odbędą się w drugiej połowie września w Tokio, wywalczyły dwie sztafety: mieszana 4x400 metrów oraz męska 4x100 metrów. Dziś w repasażach szansę zachowały trzy pozostałe. A panie z 4x400 metrów wykorzystały ją jako pierwsze, już wzmocnione Natalią Bukowiecką i Justyną Święty-Ersetic.
W ekipie panów też pobiegli w teorii najlepsi nasi specjaliści w Kantonie od tego dystansu - Maksymilian Szwed i Kajetan Duszyński, którzy wczoraj występowali w mikście. I aż trudno uwierzyć, ale ten drugi, który podczas igrzysk w Tokio dał Biało-Czerwonym złoty medal, dziś potwornie zawiódł. Nie wytrzymał tempa na kluczowej trzeciej zmianie, stracił aż trzy pozycje.
World Athletics Relays 2025 w Kantonie. Dwie doskonała zmiany w ekipie Polaków. I jednak fatalna. Ona zdecydowała
Zaczął Szwed, niedawny rekordzista Polski w hali i sprinter, który wkrótce powinien też "złamać" 45 sekund na stadionie. Wyglądało to dobre, ale Marcin Karolewski zbiegł do krawężnika na piątej pozycji. Szybko jednak awansował na czwarte miejsce, a na ostatniej prostej - na trzecie. Po udanym przekazaniu pałeczki Kajetan Duszyński potrafił biec na drugiej pozycji, ale tylko do drugiego wirażu. Tam zaczął traci siły. Rywale nie tylko go wyprzedzili, ale też i zyskali dużą, wręcz ogromną przewagę. Najgorsze było nie to, że Mateusz Rzeźniczak zaczynał jako piąty, ale że miał 10-metrową stratę do trzech pierwszych ekip. Awans wydawał się czymś niewyobrażalnym.
Polak niemniej walczył do samego końca. Na ostatniej prostej minął Senegalczyka Dioufa, zbliżał się do Jamajczyka Rhodena. Zabrakło jednak kilku metrów, rywal finiszował trzeci, pokonał Polaka o 15 setnych sekundy.
Rzeźniczak miał najlepszy czas na swojej zmianie (44,44 s z lotnego startu), podobnie jak i Szwed na pierwszym okrążeniu (45,21 z z bloków). Dobrze spisał się Marcin Karolewski (45,78 s), ale od Duszyńskiego trzeba było oczekiwać więcej (46,72 s). To wynik niemal najgorszy w całej stawce, jedynie reprezentant Zimbabwe pobiegł wolniej, na finiszowym okrążeniu, ale on już o nic nie walczył.
Polska zajęła czwarte miejsce, nie wywalczyła awansu do Tokio. Zostały wolne dwa miejsca, decydować będzie ranking World Athletics. Biało-Czerwoni muszą szukać swojej szansy do końca lipca.
Zobacz również:
- Dramat w USA, nagłe zatrzymanie akcji serca. Rekordzista NCAA nie żyje, miał 28 lat
- Fajdek lepszy od wicemistrza olimpijskiego. Nowicki nadal z rekordem Diamentowej Ligi
- Polka kontra rekordzistka Europy, 100 metrów bark w bark. Zdecydował fotofinisz
- 1:44.77 Polaka, nieprawdopodobny finisz w Montreuil. Atak z siódmego miejsca. Na podium

