Polki, aktualne wicemistrzynie Europy, po raz pierwszy wystąpił w takim składzie: Pia Skrzyszowska, Krystyna Cimanowska, Magdalena Stefanowicz i Ewa Swoboda. Zmiany między pierwszą a drugą nie były właściwie trenowane. Tylko na rozgrzewce obie nasze zawodniczki dwukrotnie podały sobie pałeczkę. To musiało wystarczyć. Przed rokiem, kiedy Biało-Czerwone sięgały po srebrne medale mistrzostw Europy Skrzyszowska i Anna Kiełbasińska zmieniały ze sobą, ale nigdy wcześniej nie ćwiczyły tej zmiany. I udało się. Teraz też wyszło. Szalone sceny na mistrzostwach świata. Ogromna sensacja była o krok Żółta kartka dla Polek. Nerwy od samego początku - Na starcie chyba omsknęła mi się noga i stąd ta żółta karta. Na zmianie musiała gonić trochę Kristi, a ona musiała zwalniać. Może trochę źle wyliczyłyśmy tę zmianę. Podałyśmy jednak w strefie - powiedziała Skrzyszowska, która wspomogła sztafetę po tym, jak odpadła w półfinale rywalizacji na 100 metrów przez płotki. - Poczułam, że zmiana była w końcowej strefie zmian. Patrzyłam na linię, żeby nie przekroczyć. Byłam na tym bardzo skupiona - dodała Cimanowska. Jej występ w sztafecie stał pod dużym znakiem zapytania, bo dzień wcześniej po półfinale na 200 metrów stadion opuściła na wózku inwalidzkim. Koleżanki szukały Cimanowskiej. "Myślałyśmy, że zemdlała" Po sztafecie koleżanki też martwiły się o nią. Awans do finału i to przez dłuższą chwilę celebrowały bez Cimanowskiej. Kiedy sytuacja się przedłużała, zaczęły wyglądać koleżanki. Dramaturgia była tym większa, że w okolice, gdzie zmieniała, przyjechali medycy. - Powiedzieli mi, że muszę iść zupełnie gdzie indziej i dlatego tyle to trwało - tłumaczyła Cimanowska. - Byłyśmy zdenerwowane. Mówiłyśmy, że Kristi chyba zemdlała. Czekałyśmy na nią tak długo - dodała Stefanowicz. Naszą sztafetę kończyła Swoboda i ona miała wiele do narobienia, ale jak na gwiazdę naszej kadry przystało, pociągnęła mocno. To dało awans. Polki miały czas 42,65 sek. To drugi wynik w historii. Szybciej pobiegły o 0,04 sek. tylko przed rokiem w Monachium. To pokazuje, że jest potencjał na pobicie rekordu Polski. - Dałyśmy z siebie wszystko i w finale będziemy liczyły na dobry wynik. To, co mogłam, to dałam na setkę. Na zmianie trochę uciekłam Madzi. Emocje wzięły górę. Zwłaszcza kiedy widziałam, że coś nie wychodziło na zmianach dziewczynom - mówiła Swoboda, która nie chciała odnieść się do ataku zawieszonego księdza Michała Woźnickiego na jej osobę. Kiedy Filip Moterski napisał nam: "U nas czysto", można było odetchnąć. Ostatni raz Polki w finale MŚ wystąpiły w 2007 roku. Wówczas: Marta Jeschke, Daria Korczyńska, Dorota Jędrusińska i Ewelina Klocek, zajęły ósme miejsce. Finał kobiecej sztafety 4x100 metrów zaplanowany został na sobotę (26 sierpnia) na godz. 21.53. Wystąpi w nim dziewięć reprezentacji, bowiem dopuszczona została też ekipa Niemiec. Polacy złożyli jeszcze apelację dotycząca amerykańskiej sztafety. Ona miała najlepszy czas eliminacji - 41,59 sek., ale jedna z zawodniczek nadepnęła na linię. Protest Biało-Czerwonych został odrzucony. Z Budapesztu - Tomasz Kalemba, Interia Sport Najbardziej karkołomny skok w historii mistrzostw świata? Nawet Przemysław Babiarz był zdziwiony