Trzeba przyznać, że zupełnie nowy stadion lekkoatletyczny - Narodowe Centrum Lekkoatletyczne - zbudowany nad samym brzegiem Dunaju w Budapeszcie, to prawdziwa perełka. Nie jest to obiekt o gigantycznych rozmiarach, ale w sam raz na taką imprezę. Trybuny mogą pomieścić 35 tysięcy kibiców, a po rozbiórce ich części, bo kilka tysięcy postawionych jest na specjalnych rusztowaniach, pojemność skurczy się do niespełna 15 tysięcy miejsc. Po lekkoatletycznych mistrzostwach świata, które mają być wizytówką Węgier, teren ten stanie się nową częścią rekreacyjną miasta. To on był pierwszym polskim mistrzem świata. Zmarnowana kariera Szybka bieżnia, ale strasznie duszno. Temperatura może sięgać 50 stopni Celsjusza Wprawdzie w biurze prasowym panowie od rana jeszcze coś naprawiali, bo na stolikach pojawiła się woda, ale trzeba przyznać, że obiekt jest dopieszczony. Wszystko jest tutaj przemyślane. A hitem jest bieżnia, co podkreślają wszyscy lekkoatleci. - Wygląda na szybką - mówiła Natalia Kaczmarek, która będzie walczyła o medal w biegu na 400 metrów i z tego względu zabraknie jej w rywalizacji sztafet mieszanych 4x400 metrów, jakie są w programie już w sobotę (19 sierpnia). - Takiego tartanu nie ma chyba nigdzie. Zapowiada się naprawdę szybkie bieganie - podkreślał Marek Rożej, trener naszej gwiazdy. - Łady i duży stadion. Jest tutaj strasznie ciepło. Mamy Stadion Śląski w Chorzowie, ale przydałby się nam w kraju taki obiekt, jak ten w Budapeszcie - powiedział Konrad Bukowiecki, który już w sobotę wystąpi w eliminacjach, a potem - mamy nadzieję - w finale konkursu pchnięcia kulą. O duchocie w niecce stadionu mówiło wiele osób. W piątek Budapeszt przywitał nas słońcem, ale potem pojawiły się chmury. Zrobiło się duszno. Na stadionie powietrze ani drgnęło. To znaczy, że wiatr na nim nie powinien pomagać, ani nie powinien przeszkadzać. Węgrzy straszą, że jak przygrzeje słońce, to w tuż przy bieżni temperatura może dochodzić do 50 stopni Celsjusza. Warunki będą zatem ekstremalne. W piątek temperatura powietrza wynosiła 27 stopni Celsjusza, ale odczuwalna była o dwa stopnie wyższa. Przez kilka kolejnych dni należy się spodziewać niesamowitego gorąca. Słupki rtęci mogą dochodzić do 35 stopni Celsjusza w cieniu. - Stadion jest bardzo fajny i przestronny. Bieżnia wydaje się być bardzo szybka - mówiła Patrycja Wyciszkiewicz-Zawadzka w rozmowie z Interia Sport. Ona w składzie polskiej reprezentacji znalazła się po raz pierwszy od mistrzostw świata w Dosze w 2019 roku. Medalistka mistrzostw świata i Europy w sztafecie 4x400 metrów ma za sobą koszmarna lata okupione bólem i cierpieniem. Przeszła wiele operacji i choć nadziei nie było zbyt wiele, to postawiła na swoim i wróciła do sportu. Po raz kolejny pokazała charakter walczaka. Za to właśnie bardzo ceni ją trener naszej kobiecej sztafety Aleksander Matusiński. I stąd obecność 29-latki w składzie. Tyle że u Wyciszkiewicz-Zawadzkiej znowu pojawiły się problemy. Naciągnęła mięsień łydki i przez ostatnie dwa tygodnie niewiele trenowała. Na stadionie w Budapeszcie sprawdziła jednak nogę i wygląda na to, że wszystko jest w porządku. Po raz pierwszy w polskich barwach prezentowała się Kryscina Cimanouska, która zmieniła kraj po ucieczce z białoruskiej reprezentacji w czasie igrzysk olimpijskich w Tokio. Niestety w jej polskim dowodzie jak byk stoi Krystsina Tsimanouskaya i tak właśnie powinniśmy ją zapisywać. Paweł Fajdek kręcił się z telefonem - Dajcie spokój - skrzywił się Paweł Fajdek, który od 2013 roku jest niepokonany w mistrzostwach świata w rzucie młotem, kiedy zaczęliśmy go filmować. Pięciokrotny mistrz świata zaliczył szybką wizytę na stadionie, na którym w sobotę wystąpi w eliminacjach. Raz wszedł do koła. Zamachnął się z telefonem w ręce i pokręcił nieco nosem. Trochę na promień, a trochę na to, że nie mógł znaleźć punktu odniesienia, co akurat jest rzeczą istotną. - Koło szybkie. Fajne nawet - przyznał nasz mistrz. W tym roku Fajdek miał problemy z dalekim rzucaniem, ale zrobił wszystko, co mógł, by do Budapesztu przyjechać w jak najwyższej formie. Z Budapesztu - Tomasz Kalemba, Interia Sport Plaga urazów w polskiej kadrze. Jest diagnoza. PZLA ma plan