Trudno było się spodziewać, że siostrom Konieczek uda się znaleźć wśród 15 najlepszych specjalistek od dystansu 3000 m z przeszkodami, w którym zwykle dominują biegaczki z Afryki. Rok temu w Eugene starsza Alicja była daleko od awansu, w tym roku jej forma była jednak obiecująca. Polka stanęła na starcie już pierwszego biegu, miała sporego pecha. Tu tempo nadawała broniąca złota Beatrice Chepkoech, ślad w ślad za nią biegła czwarta rok temu Kenijka, reprezentująca Bahrajn, Winfred Yavi. Gdyby obowiązywały zasady sprzed lat, gdy można było też uzyskać awans z czasem, sytuacja byłaby inna. Bo tempo dla wielu było zabójcze. Uciekła przed ludźmi Łukaszenki. Awansowała już jako Polka Wielki pech Alicji Konieczek. Zabrakło tak niewiele do szczęścia Alicja Konieczek trzymała się piątej Tunezyjki Marwy Bouzayani jeszcze do 2200. metra, później trochę straciła. Wyprzedziła ją jeszcze Brytyjka Aimee Pratt i taka sytuacja byłą jeszcze na 200 metrów przed metą. 28-letnią Polkę można już było właściwie skreślić, do finału wchodziło tylko pięć najlepszych. Alicja się jednak nie poddała, na rowie z wodą minęła Pratt, rzuciła się w pogoń za Tunezyjką. Zabrakło niewiele, może jeszcze z 10 metrów. Przegrała o 0,38 s, mimo, że o dwie sekundy pobiła rekord życiowy. Ten dzisiejszy to 9:23.45. Tak w drugim, jak i w trzecim biegu, wystarczyłby do piątego miejsca i awansu. Nic dziwnego, że Alicja Konieczek była trochę niepocieszona. - Żal mi tego wszystkiego. Może zabrakło trochę więcej odwagi, na 300 m przed metą. Prawie zdobyłam minimum olimpijskie, szkoda - mówiła w TVP Sport. Aneta pobiegła gorzej. Zupełnie inaczej niż w mistrzostwach Polski W drugim półfinale startowała jej młodsza o dwa lata siostra Aneta. Ona miesiąc temu w Gorzowie była lepsza od siostry o całe sześć sekund, zdobyła złoto. Wtedy jednak wiało i padało, było chłodno. Dokładnie odwrotnie niż teraz w Budapeszcie. Tyle że w swoim biegu 26-latka nie zaistniała. Odpadła od czołówki, nie była w stanie już się pozbierać. Od awansu do finału dzieliło ją 20 sekund, uzyskała czas 9:45.61. - Starałam się walczyć i jestem wkurzona. Zawsze jak jest ciepło, to mi źle idzie. Myślałam, że dziś będzie w końcu inaczej. A forma jest, przecież w mistrzostwach Polski pobiegła z luzem w 9:30 - żaliła się przed kamerą. Obu Polek zabraknie więc w niedzielnym finale.