Pia Skrzyszowska do Budapesztu przyjechała z nadziejami podobnymi do tych, które miała Ewa Swoboda. Rok temu w Eugene obie nie zdołały przejść półfinałów, Skrzyszowska była trochę wyżej, miała 10. czas półfinałów. Tyle że do miejsca wśród ośmiu najlepszych zabrakło jej wiele, aż 12 setnych. Musiałaby wtedy pobiec te 100 metrów przez płotki w 13.49 s, a takiego czasu jeszcze nigdy nie miała. Niedługo po mistrzostwach świata uzyskała 13.51 s, to jej rekord życiowy do dziś. Swoboda swój cel zrealizowała, po dramatycznych wydarzeniach w poniedziałkowy wieczór, gdy dodatkowa analiza "ucięła" z wyniku jej rywalki jedną tysięczną, co pozwoliło Polce znaleźć się w wielkim finale. Skrzyszowska swoją walkę zaczęła dziś, ale bieg eliminacyjny miał być dla niej tylko rozgrzewką. Przed tym, co wydarzy się jutro wieczorem, gdy 24 płotkarki powalczą o zaledwie osiem miejsc w finale. Pia Skrzyszowska przyjechała z konkretnym celem. Zapowiedziała szybkie bieganie Polka przyjechała do Budapesztu z najlepszym rezultatem 12.59 s - w tym roku szybciej od niej biegało aż dziesięć rywalek z tej rywalizacji. Dziewięć, w tym trzy Amerykanki, trzy Jamajki, Portorykanka Camacho-Quinn, Nigeryjka Amusan i Szwajcarka Kambundji, uzyskiwało czasy poniżej 12,5 s. Niektóe bardzo wyraźnie. Tyle że młoda Polka była wielką optymistką. Już w stolicy Węgier mówiła red. Tomaszowi Kalembie z Interii Sport: Pierwszym sprawdzianem, choć jeszcze niekoniecznie z tak szybkim bieganiem, miał być dziś dobry bieg eliminacyjny. Zdecydowaną faworytką drugiej serii, z Polką, była Amerykanka Nia Ali, w Monaco uzyskała miesiąc temu 12.30 s. Tam Polka mogła po raz pierwszy w karierze "złamać" 12,5 s, ale popełniła poważny błąd. Tych błędów technicznych było zresztą w jej wykonaniu w tym roku trochę więcej niż w zeszłym. Dziś 22-letnia sprinterka z Warszawy żadnego błędu nie zaliczyła, pobiegła pewnie. Miała obok siebie Ali, której mogła "pilnować". Amerykanka ruszyła bardzo dobrze, Polka jakby nieco do niej straciła. Awansowała jednak dość pewnie, utrzymała drugie miejsce, dotarła do mety w czasie 12.65 s. Nia Ali była szybsza o jedną dziesiątą sekundy. - Obejrzałam swoje biegi z Monachium u postanowiła, że muszę mieć w ten sam humor. Byłam skoncentrowana, bo biegi w eliminacjach są najtrudniejsze. Nie wiesz, w jakiej formie są dziewczyny, a tu trzeba zachować rezerwy na jutro - mówiła Skrzyszowska w TVP Sport. Rywalki nie pokazały tego, co potrafią. Poza jedną - genialny wynik wicemistrzyni olimpijskiej W biegach eliminacyjnych płotkarki rzadko ryzykują, te najlepsze mogą pobiec na "pół gwizdka". W pierwszym Jamajka Ackera Nugent i Masai Russell uzyskały taki sam czas - po 12.60 s. Zwłaszcza Nugent ( w tym roku 12.43 s) może być tą, z którą Polka będzie musiała sobie poradzić jutro, by wejść do finału. W trzecim biegu kapitalną dyspozycję pokazała Kendra Harrison, blisko 31-letnia wicemistrzyni olimpijska z Tokio. Przetarła o drugi płotek, ale to jej nie wytrąciło z rytmu. Uzyskała czas 12.21, ledwie o dziewięć setnych gorszy od rekordu świata! Za nią finiszowały: Bahamka Devynne Charlton z nowym rekordem kraju 12.44 s i Jamajka Danielle Williams (12.51 s), która jednak na samym końcu popełniła spory błąd. O awans walczyła też w czwartym wyścigu Klaudia Siciarz, w tym roku biegająca już poniżej 13 sekund, choć nieznacznie. Uzyskanie podobnego czasu było warunkiem koniecznym, by marzyć o półfinale. Portorykanka Jasmine Camacho-Quinn (12.31 s w tym roku) i Szwajcarka Ditaji Kambundji (12.47 niedawno) wydawały się poza jej zasięgiem, z kilkoma innymi płotkarkami mogła się równać. Żenujący popis mistrzyni świata. Legenda stanęła w jej obronie Polka jednak nie dała rady, była dopiero ósma - ze słabym czasem 13.25 s. Straciła sporo już na starcie, choć z wyjścia z bloków była zadowolona - od razu straciła do zawodniczek na sąsiednich torach. Wygrała Camacho-Quinn (12.50 s), przed doświadczoną Holenderką Nadine Visser (12.68 s) i właśnie Kambundji (12.71 s), która dziś przyspieszeniem nie imponowała. Na koniec zostały zaś kolejne kandydatki do medalu: rekordzistka świata Tobi Amusan (12.12 rok temu w Eugene), której pozwolono na start ledwie kilka dni temu po oczyszczeniu z zarzutów dopingowych oraz Jamajka Megan Tapper (12.44 s w tym roku). Nigeryjka zaspała na starcie, ale później wyprzedziła Jamajkę - wygrała z czasem 12.48 s, o trzy setne pokonała Tapper.