Adam Kszczot i Marcin Lewandowski, a po nich w Tokio Mateusz Dobek, przyzwyczaili polskich kibiców, że dystans 800 metrów może być dla biało-czerwonych czymś wyjątkowym. Dwaj pierwsi zakończyli kariery, Dobek ten rok uznał za stracony i szykuje się do przyszłorocznych igrzysk w Paryżu. W Budapeszcie o swoje marzenia walczyli doświadczony już w tego typu imprezach Mateusz Borkowski oraz młody Filip Ostrowski. Dla nich już awans do półfinału miał być sukcesem, ale rywalizacja na tym dystansie często jak tak zacięta, że dostarcza wielu niespodzianek. Z każdego biegu do półfinałów wchodziło tylko trzech z ośmiu zawodników - kolejnych trzech z aż siedmiu eliminacyjnych rywalizacji mogło też awansować z czasami. Już pierwszy bieg pokazał, że tempo dla wielu może być zabójcze. Nie było żadnego oszczędzania się, kalkulowania - był to wyścig niesamowity. Kenijczyk Emmanuel Wanyonyi wygrał w czasie 1:44.92, trzeci Włoch Catalin Tecucanu uzyskał czas 1:45.31. Dla porównania - Borkowski w tym roku tak szybko nie biegał. Kapitalny taktycznie bieg Mateusza Borkowskiego. Zaatakował na końcu i wygrał A 26-letni Polak pokazał się już w kolejnym biegu. W tej stawce miał dopiero piąty czas, czterech rywali "łamało" już czas 105 sekund. Borkowski zaczął dość spokojnie, był siódmy po zejściu do krawężnika, ale nie zamierzał walczyć na łokcie, jak choćby jeden z faworytów Irlandczyk Mark English. Na półmetku Polak był szósty, a na końcu przedostatniej prostej zaczął po wewnętrznej przeciskać się przed rywali. Zrobił to znakomicie, mógł walczyć o zwycięstwo w całym biegu. I go wygrał - uzyskał czas 1:45.40, ledwie o jedną setną gorszy od swojego najlepszego w tym roku. To oznaczało awans. - Ten tartan jest tu bardzo twardy i szybki, to pomaga biegaczom. Kolce karbonowe fajnie się odbijają na tej nawierzchni. Miałem dużo szczęścia, zawodnicy odbiegli od bandy, zobaczyłem, że jest luka i udało mi się przeskoczyć dwa, trzy miejsca. Po to, by lepiej finiszować - mówił Borkowski w TVP Sport. Wielkie nerwy Filipa Ostrowskiego, musiał czekać Filip Ostrowski rywalizował w czwartej serii - podobnie jak Borkowski też miał piąty czas w stawce w tym roku. Pobiegł podobnie jak starszy kolega, też spokojnie na początku, na półmetku był szósty. Zaczął się przesuwać, na około 50 metrów przed metą był jeszcze trzeci. Toczył zażarty pojedynek z Amerykaninem Brycem Hoppelem, który biegł już przecież w finale mistrzostw świata. Polak go przegrał o dziewięć setnych, uzyskał czas 1:45.76. Dobry, ale w tym momencie trzeci wśród tych, którzy nie uzyskali bezpośredniej kwalifikacji. A zostały jeszcze trzy biegi. Pierwszy z nich był wolniejszy, mocny zaś okazał się tylko finisz. Triumfował świetny Francuz Benjamin Robert, ale miał czas gorszy od Polaka (1:46.45). Czwarty tutaj Emmanuel Korir też więc nie miał na co liczyć - broniący złota Kenijczyk pożegnał się z mistrzostwami. W szóstym biegu czwarty na mecie Włoch Francesco Pernici miał czas 1:45.89 - też gorszy od Polaka. Ostrowski, w poczekalni, leżał na - zapewne - bardzo gorącej dla niego kanapie, starał się uśmiechać. W ostatniej serii ważył się jego los. Leżał na A tu startowali znakomici rywale, co jednak nie oznaczało, że bieg będzie szybki. Decydujące chwile dla Filipa Ostrowskiego. Fin mógł nieźle namieszać Brazylijczyk Eduardo Ribeiro narzucił bardzo mocne tempo, pierwsze tempo było szalone. Ale później osłabł, sprawy w swoje ręce wziął Kanadyjczyk Marco Arop. Między trzema pierwszymi, a resztą, zrobiła się duża dziura. Starał się ją łatać mocnym finiszem Fin Joonas Rinne. Trzeci Francuz Yanis Maziane uzyskał czas 1:45.30 - pytanie brzmiało, ile stracił Fin. Pojawił się wynik Rinne - 1:45.93 - to oznaczało awans Ostrowskiego. Mógł więc 22-latek odetchnąć. - Nigdy nie startowałem przy tylu ludziach, to było coś pięknego. Mnie to tak podniosło na duchu, że trzeba namieszać. Mój cel to być jak najdalej. Jeśli miałbym odpaść w eliminacjach, to tylko wtedy, gdy dałem wszystko. I podobnie w półfinale. Chcę zajść jak najdalej - mówił w TVP Sport polski debiutant, już rozluźniony. Półfinały na 800 metrów - w czwartek od godz. 20.50.