Miesiąc po sukcesach w Eugene, Katarzyna Zdziebło wywalczyła srebrny medal mistrzostw Europy w Monachium. Do mety szła z wielkim bólem. Kilka dni później okazało się, że startowała ze złamanym żebrem. Potem przyszedł covid, borelioza i zmiana trenera. Zdziebło rozpoczęła współpracę z Robertem Korzeniowskim, ale jeszcze wiosną rozstała się z czterokrotnym mistrzem olimpijskim. Psychologiczna zagrywka Polaków przed biegiem Natalii Kaczmarek. Zaskakujące sceny Katarzyna Zdziebło szła po medal. Zagrała va banque 26-latka w pierwszym starcie w Budapeszcie na 20 kilometrów prezentowała się słabo. Do tego została zdyskwalifikowana. W rywalizacji na 35 kilometrów od początku szła już jednak w czubie. W pewnym momencie wysforowała się nawet na kilkusekundowe prowadzenie. Poszła bardzo odważnie. Polka cały czas szła z przodu i nadawał tempo w sześcioosobowej grupie. Kiedy pojawiły się u niej dwa wnioski o dyskwalifikację, to odskoczyła rywalkom na kilka sekund. Zaraz jednak odpadła z sił i spadła o kilka pozycji, a po chwili musiała się udać na przymusowy pit stop, który trwał trzy i pół minuty, co przekreśliło szanse na medal. - Poszłam va banque. Uznałam, że albo wszystko, albo nic. Po pit stopie poszłam do toalety, a tam podkręciłam kostkę. Miałam też problemy jelitowe. Chciałam ukończyć chód, ale coraz bardziej się usztywniałam. Było blisko - mówiła polska multimedalistka, która została zdjęta z trasy. Z Budapesztu - Tomasz Kalemba, Interia Sport Polak zaczął doganiać mistrza olimpijskiego, wtedy zareagowali sędziowie. Bolesna dyskwalifikacja