Czy jest na tym świecie ktoś, kto może odebrać złoto mistrzostw świata Wojciechowi Nowickiemu? To było najważniejsze pytanie przed finałową rywalizacją w Budapeszcie. 34-latek z Białegostoku wygrał osiem z dziesięciu tegorocznych konkursów, ale sam przyznawał, że z formą celuje w ten najważniejszy: w stolicy Węgier. Niewielu na świecie jest w stanie mu zagrozić. Wojciech Nowicki zdecydowanym faworytem. Nagle pojawił się zaskakujący rywal Paweł Fajdek, złoty medalista mistrzostw świata od 2013 roku w pięciu kolejnych konkursach, miał ogromne problemy w tym sezonie, dopiero pod koniec lipca rzucił powyżej 78 metrów. Amerykanin Rudy Winkler, jak to on i masa sportowców amerykańskich, najwyższą formę osiągnął późną wiosną. Bence Halász i Mychajło Kochan nie dorzucili jeszcze do dzisiaj w tym roku do 80. metra, podobnie wicemistrz olimpijski Eivind Henriksen. Halasz mógł jednak liczyć na gorące wsparcie węgierskich fanów na stadionie - to było już widać podczas prezentacji, gdy zostawiono go na sam koniec. Zatem kto mógłby pokonać polskiego asa od młota? Niepokój w polskich domach wprowadził wczoraj w eliminacjach młody Kanadyjczyk Ethan Katzberg - jego 81.18 m zrobiło ogromne wrażenie. Pytanie brzmiało, czy jest w stanie powtórzyć taki wyczyn w finale, czy pójdzie może drogą Brazylijczyka Darlana Romaniego, który też zachwycił w eliminacjach pchnięcia kulą, a w finale nie zaistniał. Fajdek pierwszy, Katzberg ostatni. Polak od razu ryknął z radości Walkę o złoty medal zaczynał Paweł Fajdek - to on wylosował jedynkę. Nowicki był szósty, Katzberg zamykał kolejkę. To się miało zmienić po trzeciej kolejce, wtedy o kolejności decydowały już wyniki. A nasz pięciokrotny mistrz świata od razu pokazał moc. Obudził się, fantastycznie zakręcił w kole, trafił w otwór. Krzyknął z radości już po wyrzuceniu młota, widać było, że jest ogromnie zadowolony. I miał podstawy - tablica wskazała równe 80 metrów - co do centymetra. To już mogło zapewnić medal. Amerykanin Winkler swój przeciętny rzut spalił, później zaś pojawił się faworyt gospodarzy Bence Halász. Rok temu w Monachium prowadził jeszcze po czterech seriach, ze świetnym wynikiem 80,92 m, gdy do koła wszedł Nowicki i "machnął" 82,00 m. Polak zdobył złoto, Węgier srebro. Teraz Halász od razu uzyskał 80,82 m - wskoczył na prowadzenie. Nowicki odpowiedział rzutem na trzecie miejsce - 79,14 m. Obaj Polacy zagwarantowali sobie miejsce w wąskim finale. A pierwszą serię zakończył Katzberg - rzucił 80,18 m, co potwierdzało jednak, że sobotnia dyspozycja nie była dziełem przypadku. Wojciech Nowicki skontrował. Duży awans, Fajdek spadł z podium Po pierwszej serii Nowicki, mimo bardzo dobrego rzutu, był poza podium. Ale to się zmieniło w drugiej kolejce. Fajdek, Halász i Winkler spalili próby, Nowicki poprawił się na 80,70 m, wskoczył za plecy Węgra. Katzberg też nie rzucił dalej niż w pierwszej serii, choć drugi raz przekroczył 80 metrów. Poprawił się za to Węgier, na 81,02 m, co już było jego rekordem życiowym. I choć wydawało się, że znów zahaczył górną część obręczy, sędziowie początkowo uznali rzut za ważny. Dopiero po kilku minutach jednak uznali, że radość Węgra była przedwczesna - tę najlepszą próbę uznali za nieważną. Przy czym na półmetku i tak to Halász prowadził. Czwarta seria dla Polaka. Nowicki zmienił kolejność, decydował... jeden centymetr! Czwarta seria jednak wszystko zmieniła. Wszystko na szczycie, bo Nowicki rzucił o... centymetr dalej od Węgra! 80,83 m - to teraz był wynik lidera konkursu, mistrza z Podlasia. Sytuacja się więc odwróciła względem tego, co było w Monachium - wtedy po czterech kolejkach lepszy o centymetr był Halász. Czekaliśmy więc na piątą serię, ale to nie Węgier zaatakował Nowickiego - zrobił to Katzberg. 21-letni Kanadyjczyk wreszcie trafił dobrze w promień, wynik 81,25 m dał mu prowadzenie. Nowicki odpowiedział rzutem na 81,02 m, ale to wciąż było "tylko" drugie miejsce. Została więc ostatnia seria, każdy z ośmiu najlepszy młociarzy na świecie miał po jednej próbie. Czekaliśmy na czterech ostatnich, choć i Kochan wciąż mógł sprawić niespodziankę. Żaden się jednak nie poprawił, Kanadyjczyk zdobył więc złoto, Nowicki srebro, a Węgier - brąz.