Do tego, by awansować, trzeba było wskoczyć 2,28 m. Tę wysokość pokonało 13 zawodników i ich właśnie zobaczymy we wtorkowym finale (22 sierpnia, godz. 19.58). Wśród zawodników, którzy będą walczyć o medale, jest Norbert Kobielski. Polak w prawie trzygodzinnym boju w pełnym słońcu przebył kilka razy drogę z piekła do nieba. Dramat wielkiego faworyta, Polak był tuż obok. Od razu skorzystał Norbert Kobielski pokazał serce do walki. "To była droga z piekła do nieba" Kłopoty zaczęły się już na wysokości 2,22 m, po wcześniejszym zaliczeniu 2,14 i 2,18 m w pierwszych próbach. Potem 2,22; 2,25 i 2,28 m za każdym razem w trzeciej, ostatniej próbie. Waleczność Kobielskiego naprawdę imponowała. Przy okazji zanotował on najlepszy wynik w tym sezonie, który jest wyrównaniem rekordu życiowego na stadionie. Nasz zawodnik oddał w konkursie 11 skoków i do tego cztery próbne i odczuwał ogromne zmęczenie. To potęgował niesamowity upał. - Nogi są naprawdę ciężkie po tym konkursie. Przydałoby mi się teraz sanatorium. Będzie jednak kąpiel w lodzie, a potem jakieś masaże - mówił Kobielski. Podjął wielkie ryzyko. Skakał prawie na bosaka Ostatnie skoki nasz lekkoatleta oddawał w butach bez skarpet, czym sporo ryzykował. - Miałem tak spuchnięte stopy, że te ledwie mieściły się w kolcach. Obcierały mnie niemal a każdej strony. Skakałem zatem praktycznie na bosaka. Było to ryzykowne, bo mogła mi się wyślizgnąć stopa w bucie i wtedy byłoby nieciekawie. Kto jednak nie ryzykuje, ten szampana nie pije - opowiadał 26-latek. Kobielski podkreślał, że tylu niecenzuralnych słów już dawno nie użył w czasie konkursu. - Ciągle coś mi przeszkadzało. Ciągle przed moim skokiem była przerwa. Wszystko było nie po mojej myśli, ale wytrzymałem - podkreślił. W finale nie powinien mieć już problemów z rozbiegiem. - Już wiem, jak ma on wyglądać. Na pewno będzie szerszy. Jednak przy moim wzroście nie warto eksperymentować. Mam nadzieję, że to będą dla mnie przełomowe zawody. Będę chciał odczarować mistrzostwa świata. Jechałem na nie z myślą o tym, by znaleźć się w pierwszej piątce. I to będzie mój cel - zakończył. Z Budapesztu - Tomasz Kalemba, Interia Sport To koniec marzeń. Polska medalistka zdyskwalifikowana przez sędziów w lekkoatletycznych MŚ