Konrad Bukowiecki zajął dopiero 28. miejsce. W najlepszej swojej próbie pchnął zaledwie 19,21 m. Jak się jednak okazało, jeszcze w czasie rozgrzewki nabawił się kolejnego urazu. 26-latek w marcu tego roku zerwał więzadła w kolanie, ale ma na tyle mocne mięśnie, że te trzymają je na swoim miejscu. Nie ma zatem mowy o niestabilności kolana, co jest kwalifikacją do operacji. To nie przeszkadza mu w treningach i pchaniu, choć kiedy uraz był świeży, trzeba było trochę odpuścić. To wszystko spowodowało, że w tym sezonie pchał niewiele i nie był optymalnie przygotowany. Szokująca wiadomość dla lekkoatletycznej gwiazdy tuż przed mistrzostwami świata Konrad Bukowiecki na rozgrzewce przygniótł nogę ciężarem ciała Bukowiecki, choć na rozgrzewce uszkodził kostkę, nie chciał jednak tym urazem tłumaczyć swojego występu. - Nie mówię oczywiście, że to jest główny powód tego, że nie wszedłem do finału, ale na pewno to nie pomagało. Na pewno jestem w stanie przy takich problemach pchać w okolicach 21 metrów. Dzisiaj mi to po prostu nie wyszło - dodał. Taki wynik dawałby finał, bo do niego trzeba było uzyskać 20,74 m. Bez dwóch zdań Bukowiecki, były wicemistrz Europy i były halowy mistrz Starego Kontynentu, jest jednym z największych pechowców w historii polskiego sportu i nie dziwi fakt, że odechciewa mu się już wszystkiego, skoro nie ma z tego żadnej przyjemności, a tym bardziej wyników. Dla niego to trzecia wielka światowa impreza, w której nie przebrnął kwalifikacji. Najpierw były MŚ w Dosze, a potem igrzyska olimpijskie w Tokio. - Albo się rehabilituję, albo się próbuję wygrzebywać z kontuzji. Nie mam z tego żadnej radości. Zaciskam jednak zęby i robię swoje - przyznał Bukowiecki. - Myślałem, że wyczerpałem już limit pecha, a ten ciągle się za mną ciągnie. Przecież tych kontuzji nie robię sobie specjalnie. Kontuzje nie biorą się z tego, że mam przeciążony organizm. One są po prostu przypadkowe - dodał nasz kulomiot. Na koniec rzucił, że za rok chce uzyskać minimum na igrzyska olimpijskie w Paryżu, by tam walczyć o medal. Z Budapesztu - Tomasz Kalemba, Interia Sport Polscy atleci pozbawieni złudzeń. Dla nich to już koniec mistrzostw