Eugene Amo-Dadzie na długo zapadnie w pamięci kibicom lekkoatletki. Reprezentant Wielkiej Brytanii, choć nie zdobył cennego krążka na mistrzostwach świata w Budapeszcie, został jednym z bohaterów imprezy. Wszystko przez jego pracę. Zawodnik stara się bowiem godzić obowiązki zawodowe z treningami. Jest księgowym na pełnym etacie z wielkimi marzeniami, bowiem w wieku 31 lat przyjechał na Węgry, żeby walczyć o złoto. Jak sam przyznaje, chce inspirować ludzi do tego, by nie bali się podejmować w życiu wyzwań. Na poważnie do lekkoatletyki wrócił 4,5 roku temu. "To nie jest zbyt logiczne. To w zasadzie bardzo rzadkie, a wręcz wyjątkowe. Chcę, żeby ludzie na to spojrzeli z innej strony, zainspirowali się moją historią i wiedzieli, że nigdy nie jest za późno" - oznajmił w rozmowie z "Guardianem". Obecność na MŚ nie był dziełem przypadku, bowiem Eugene Amo-Dadzie już w czasach młodości prezentował niesamowite umiejętności, biegając "setkę" z czasem 11,3 s. Lekkoatletyka nie była jednak jego priorytetem w życiu. Koszmarny występ Polaka. Mówił prosto z mostu: jest mi wstyd Piękna historia Brytyjczyka. Wziął urlop i wystartował na mistrzostwach świata Zawodnik zapisał się na studia i postanowił poświęcić się całkowicie nauce. Na co dzień wykonuje zawód zaufania publicznego. Ze sportu jednak całkowicie nie zrezygnował. W 2018 roku wrócił na bieżnię. "Kiedyś siedziałem w domu i oglądając mistrzostwa pomyślałem: 'Gdybym trenował, mógłbym wywalczyć medal'. Moi dobrzy przyjaciele, z którymi chodziłem do szkoły, wiedzieli, że jestem szybki. Przez lata mówili mi: 'zmarnowałeś tylko swój talent'. Sam wiedziałam, że tak było. Ale pewnego dnia coś się zmieniło" - zaznaczył sprinter. W 2019 roku Eugene Amo-Dadzie zameldował się w półfinałach mistrzostw Wielkiej Brytanii na 100 m. Rozwijał się pod okiem Steve'a Fudge'a, który trenował gwiazdy tego kraju: mistrza świata Adama Gemiliego i mistrza Europy Jamesa Dasaolu. W tym roku na mityngu w Grazu dobiegł do mety z czasem 9,93 s i został czwartym najszybszym reprezentantem Anglii w historii! Mimo że kariera sportowa 31-latka w ostatnim czasie zaczęła nabierać tempa, Eugene Amo-Dadzie musi mieć na uwadze również swoje obowiązki zawodowe. Zawodnik pracuje od poniedziałku do piątku w godzinach 9-17, dlatego by móc wziąć udział na mistrzostwach świata, skorzystał z części przysługującego mu urlopu. Utrudniają życie polskiemu bohaterowi lekkoatletycznych MŚ. "Nie mam już wstępu"