Do Budapesztu na lekkoatletyczne mistrzostwa świata Polska wysłała najliczniejszą reprezentację w historii. W stolicy Węgier wystąpiło 67 sportowców. Pojechali wszyscy, którzy spełnili warunki. Polski Związek Lekkiej Atletyki mógł pozwolić sobie na taki gest, bo to nie był tak kosztowny wyjazd. I choć wielu może krytykować tę decyzję, to jednak dobrze się stało, że szansę otrzymało tak wielu lekkoatletów. Dla niektórych to będzie cenne doświadczenie, dla innych otrzeźwienie. Zobacz tabelę medalową lekkoatletycznych mistrzostw świata w Budapeszcie Kilka szans medalowych. Dwie wykorzystane Na lekkoatletyczne mistrzostwa świata nasza ekipa jechała z kilkoma szansami medalowymi. W gronie kandydatów do podium wymieniano: Natalię Kaczmarek, Anitę Włodarczyk, Wojciecha Nowickiego, Pawła Fajdka czy Piotra Liska. Kompletnym zaskoczeniem, także dla samej zawodniczki, był brak awansu choćby do finału Włodarczyk. Owszem. Ten sezon miała słaby. Właściwie błysnęła tylko raz, ale Włodarczyk wielokrotnie w przeszłości pokazywała, że potrafi się zebrać na docelową imprezę. Finał w jej wypadku to było minimum, a przy choć jednej udanej próbie była szansa nawet na medal. Tyle że nasza trzykrotna mistrzyni olimpijska i aktualna rekordzistka świata przed MŚ wielokrotnie wysyłała sygnały, że o medal może być trudno. Podkreślała za to, że za rok w igrzyskach powalczy o czwarte olimpijskie złoto. Fajdek - po perypetiach zdrowotnych - odzyskał formę w ostatniej chwili. Nie został po raz szósty z rzędu mistrzem świata, ale spisał się przyzwoicie. Był czwarty z wynikiem 80,00 m. Jak na złość, po eliminacjach przykręcił kostkę i w finale skupił się tylko na pierwszym rzucie. Piotr Lisek notował najlepszy sezon od lat, ale - jak się okazało - to było jednak za mało na walkę o medale. Podlasie rządzi polską lekkoatletyką Z grona naszych asów po medale sięgnęli zatem tylko Nowicki i Kaczmarek. Co ciekawe, oboje są zawodnikami KS Podlasie Białystok. Można zatem powiedzieć, że Podlasie rządzi polską lekkoatletyką. Na to uśmiechnęła się Kaczmarek, która do Podlasia przeniosła się przed tym sezonem z AZS AWF Wrocław. - To mnie cieszy, że medale zdobywali zawodnicy naszego klubu. Wiceprezydent miasta już do mnie pisał i zaprosił mnie na spotkanie do Białegostoku. Pewnie pojawię się tam zatem razem z Wojtkiem. Można powiedzieć, że odkąd zmieniłam klub, to wszystko idzie dobrze - powiedziała Kaczmarek. Zapytana o to, co taka zmiana klubu daje lekkoatlecie, odparła: - To się wiąże zazwyczaj ze środkami finansowymi. W KS Podlasie Białystok mam o wiele lepsze warunki finansowe niż w AZS AWF Wrocław. Nie miałam okazji jeszcze dobrze poznać Białegostoku, ale przez ostatnie pół roku byłam tam częściej niż przez całe swoje życie. Oni mile zaskoczyli To na koniec warto jeszcze napisać o lekkoatletach, którzy mile zaskoczyli. Z pewnością to była Ewa Swoboda i nasza sztafeta kobieca 4x100 metrów. Jej liderka biegała w finale na 100 metrów, zajmując w nim szóste miejsce. Historia związana z jej występem w medalowym biegu będzie powtarzana jeszcze wiele razy. Z kolei nasza sztafeta: Pia Skrzyszowska, Krystyna Cimanowska, Magdalena Stefanowicz i Swoboda zanotowała najlepszy wynik w historii startów w MŚ. Polskie "Torpedy" były piąte w finale. To wynik, który jest ogromnym zaskoczeniem. Na plus na pewno należy zapisać występ Olgi Chojeckiej w chodzie na 35 kilometrów. Polka pobiła rekord życiowy i na mecie zameldowała się w czołówce, zajmując ósme miejsce. Mile zaskoczył Mateusz Borkowski, który wielu wpadkach, w końcu błysnął w dużej imprezie. W Budapeszcie wprawdzie nie awansował do finału. Przepustki nie dał mu znakomity wynik - 1.44,30 sek. - który jest teraz jego rekordem życiowym. Ostatecznie Polak został sklasyfikowany na dziewiątej pozycji. Mało kto wierzył w awans Dawida Wegnera do finału rzutu oszczepem. 23-latek znakomicie powalczył i tym samy został najmłodszym Polakiem w historii, jakiemu było dane wystąpić w finale MŚ w tej konkurencji. Oczywiście jednym z wielkich bohaterów polskiej ekipy był członek jej sztabu Filip Moterski. To dzięki protestom szefa sędziów w Polskim Związku Lekkiej Atletyki w finale wystąpiła sztafeta mieszana 4x400 metrów, nie uznano dalekiej próby Węgra Bence Halasza i wreszcie to on domagał się - mając oparcie w przepisach i regulacjach - występu Swobody w finale na 100 metrów. Bez dwóch zdań, to były udane mistrzostwa świata od strony organizacyjnej. Węgrzy stanęli na wysokości zadania. Przede wszystkim kibice tego kraju kochają sport. To były niewiarygodne sceny, kiedy na rywalizacji w dziesięcioboju w sesji przedpołudniowej było tak wielu kibiców. - To moim zdaniem były najlepsze mistrzostwa świata od Londynu w 2017 roku - ocenił Majewski. Z Budapesztu - Tomasz Kalemba, Interia Sport To był ostatni start polskiego mistrza. Straszliwa trauma ciągnie się do dziś