Polska wystąpiła w drugim półfinale, ale, choć jesteśmy aktualnym mistrzem olimpijskim, to naszej kadry nie rozpatruje się tu jako faworytów do medalu. To z uwagi na liczne osłabienia w kobiecej części zespołu - kontuzje i sprawy rodzinne wyłączyły cztery nasze czołowe zawodniczki, a dodatkowo Natalia Kaczmarek koncentruje się na starcie indywidualnym, który musi zacząć już jutro rano. Choć kto wie, może jednak zdecyduje się na występ na ostatniej zmianie w sobotę wieczorem? Zaskakujący finał upadku Polaków. Protest złożony, World Athletics podjęło decyzję Polacy w swoim biegu byli na szóstym, później piątym miejscu, ale fantastyczny finisz Kajetana Duszyńskiego sprawił, że Patrycja Wyciszkiewicz-Zawadzka mogła rozpocząć ostatnią zmianę nawet na trzecim miejscu, dającym awans. Nie rozpoczęła jednak, bo błąd techniczny popełnili Niemcy, ich zawodnik Jean Paul Bredau upadł, na dodatek tuż przed Polkę. Całkowicie wytrącił ją z rytmu, doświadczona sprinterka spadła najpierw na szóste miejsce, później na ósme, ostatnie. I tak dotarła do mety. Teoretycznie pozostali poza finałem, ale w sprawę włączył się PZLA. Filip Moterski, który nagrywał tę sytuację, sam złożył protest. - Początkowo jury skupiło się na upadku Kajtka, ale musiałem wytłumaczyć, że to chodzi o sytuację, która wydarzyła się niespełna sekundę później, kiedy Patrycja musiała przeskakiwać rywala. Nasza prośba o dołączenie do finału, bo nie wnioskowaliśmy o dyskwalifikację, została uwzględniona bez problemu - powiedział Filip Moterski, szef polskich sędziów, a jednocześnie osoba odpowiedzialna w polskiej ekipie za protesty na MŚ, w rozmowie z Interia Sport. Polska pobiegnie więc w wieczornym finale - jeszcze w sobotę. Niestety, nasza reprezentacja dostanie najmniej korzystny tor, czyli pierwszy. Sprawcy całego zamieszania, Niemcy, nie zostali zdyskwalifikowani. Oni też pobiegną w finale, bo awansowali do niego z czwartej pozycji, z czasem.