Ryan Crouser jest najlepszym kulomiotem świata, co do tego nikt nie ma wątpliwości. 30-letni olbrzym z USA, mający 201 cm wzrostu i ważący 145 kg, w maju po raz kolejny pobił rekord świata - teraz to fantastyczne 23,56 m. W Budapeszcie też był oczywiście faworytem, choć jeszcze przed startem przyznał, że ma poważne problemy zdrowotne. I to takie, przy których zagrożone jest nie tylko jego zdrowie, ale nawet i życie. Trzy tygodnie temu zaczęła boleć go łydka - ból nie ustępował, Crouser zdecydował się na dokładne badania. "Skan wykazał dwa skrzepy krwi w dolnej części nogi. W tym momencie przeszedłem w tryb awaryjny. Największym pytaniem było, jak to jest niebezpieczne i czy w ogóle mogę wystartować w mistrzostwach świata" - pisał Crouser na Instagramie. Zdecydował się jednak na start w stolicy Węgier i... wywalczył złoto. Kapitalny początek Ryana Crousera. Amerykański gigant pokazał rywalom, kto tu rządzi A przecież w eliminacjach Amerykanin ledwie przekroczył granicę kwalifikacyjną, choć z drugiej strony - nie musiał robić nic więcej. Nie musiał straszyć rywali, jak Brazylijczyk Darlan Romani, który awansował z fantastycznym wynikiem 22,37 m. Taką próbę trzeba powtórzyć bowiem w finale, gdy presja jest większa i rywale pokazują już to, co mają najlepsze. Romani zaś ledwie załapał się do wąskiego finału, w walce o medale nie zaistniał. Crouser zaś od razu pokazał - w pierwszym pchnięciu uzyskał 22,63 m, w drugim - 22,98 m. To było fantastyczne otwarcie, dające mu pełen komfort. Kovacs nie mógł znaleźć właściwego rytmu, dorzucał kulę tylko do linii 21,5 m. Walsh uzyskał blisko 22 m, ale to też było za mało na Crousera. Mało tego, do walki włączyli się Nowozelandczyk Jacko Gill (21,76 m na otwarcie) i kolejny Amerykanin Payton Otterdahl (21,78 m w czwartej kolejce), ale prawdziwą sensacją był Włoch Leonardo Fabbri. On w trzeciej serii pobił rekord życiowy - z wynikiem 22,34 m wskoczył na drugą pozycję. Sensacyjny wicemistrz świata. Tylko za plecami fenomenalnego Crousera Im bliżej było końca, emocji przybywało. Rok temu w Eugene losy złotego medalu rozstrzygnęły się w piątek kolejce - wtedy Kovacs wyprzedził Crouser, pchając na 22,89 m, ale rekordzista świata natychmiast odpowiedział (22,94 m). Dziś Kovacs w przedostatniej próbie wskoczył na podium, za Fabbriego, bo na tyle wystarczyło mu 22,12 m. Potrzebował cudu, by zbliżyć się do rodaka, ale musiał też uważać na Walsha, który jako czwarty przekroczył 22 metry (22,05 m). Ostatnia kolejka mogła jeszcze wszystko zmienić, choć patrząc realnie - tylko na miejsca od drugiego niżej. Walsh znów został bez medalu, jak rok temu w Eugene zajął czwartą pozycję. Kovacs walczył jeszcze przynajmniej o obronę srebra, ale też nie dał rady. Dwukrotny mistrz świata ledwie przerzucił 21. metr, skończył na trzeciej pozycji. Srebro wywalczył Fabbri, już nawet nie próbował atakować mistrza, był szczęśliwy. A Crouser na zakończenie skoncentrował się i... uzyskał 23,51 m. Pięć centymetrów poniżej swojego rekordu świata!