Michał Rozmys biegł mądrze i cały czas pilnował pozycji. Tak było aż 200. metra przed metą. Wtedy jednak zgubił rytm i spadł kilka pozycji. Nie zdołał odzyskać rytmu, a rywale odjechali. Stąd dopiero 11. lokata i brak awansu do półfinału, do którego kwalifikowało się sześciu najlepszych zawodników. Piękny obrazek na mistrzostwach świata. Węgry na ludowo. "Tavaszi szél vizet áraszt" Michał Rozmys poczuł solidnego kopniaka Mimo dużych problemów Rozmys i tak uzyskał najlepszy czas w sezonie 3.36,26 sek. Kiedy z nami rozmawiał, jeszcze nie wiedział, czy polska ekipa złoży protest. Sam jednak miał przeczucie, że stracił rytm nie z własnej winy. Naszemu biegaczowi w Budapeszcie towarzyszy rodzina. Wszyscy bardzo przeżywali bieg lekkoatlety, który podkreślał, jak ważna jest dla niego rodzina, a także sponsorzy oraz wojsko i PZLA. - Związek w tym roku bardzo się przyczynił do mojego rozwoju. Idę planem pod kątem igrzysk olimpijskich w Paryżu. Tam mam być w życiowej formie. Być może jeszcze w drugiej części sezonu zapoluję na rekordy życiowe - przekonywał Rozmys. Protest Polaków początkowo został odrzucony. PZLA złożyła jednak apelację, ale i ta droga nie przyniosła oczekiwanego efektu. Rozmys pożegnał się zatem z MŚ. Z Budapesztu - Tomasz Kalemba, Interia Sport Polska gwiazda nie owija po klapie w MŚ. "Jestem wrakiem człowieka"