Finał 100 metrów panów kończył niedzielne zmagania na stadionie w Budapeszcie. Miał być wisienką na tym lekkoatletycznym torcie - i był. Na starcie stanęło ośmiu najlepszych sprinterów świata, choć w tym składzie były i niespodzianki. Przede wszystkim taka, że w półfinale odpadł broniący złota Fred Kerley - to on miał być tym amerykańskim faworytem. Godnie zastąpił go jednak kolega z reprezentacji. Hughes wystartował jak torpeda, wyprzedził go Coleman. Triumfował jednak ktoś inny Każdy z uczestników tego biegu mógł zejść poniżej 10 sekund - i to znacznie. Decydował moment startu, właściwa reakcja na strzał, a później odpowiedni rytm i zachowanie tego tempa. Pogoda dla sprinterów była wymarzona - ciepło, wiatr nie przeszkadzał, choć i nie pomagał. Budapeszt miał przywitać w tej gorącej atmosferze nowego króla sprintu. Najlepiej z bloków ruszył Brytyjczyk Zharnel Hughes, jego czas reakcji (0.105 s) był bliski ideału, niemal na granicy falstartu. Na czele dość szybko znalazł się jednak Christian Coleman, najlepszy cztery lata temu w Katarze, ale też mający złoto z hali. Tam się biega na 60 m, gdyby dziś dystans kończył się właśnie wtedy, Coleman znów by triumfował. Tyle że rywale się rozpędzali - przede wszystkim aktualny młodzieżowy mistrz świata z 2022 roku z Cali Letsile Tebogo. Ma 20 lat i wszystko, by panować na świecie przez całą dekadę. Noah Lyles - najszybszy człowiek na świecie. Zdobędzie trzy złote medale? Dziś dogonił go jednak - i na samym finiszu wyprzedził - Noah Lyles. Amerykanin był wymieniany wśród kandydatów do złota, ale nie w roli tego zdecydowanego faworyta. Nim będzie na 200 metrów - to jego koronny dystans, ma złoto z Dohy i Eugene. Teraz nie tylko chce tytułu na tym dłuższym dystansie, ale też ma próbować pobić rekord świata Usaina Bolta, który 14 lat temu przebiegł go w Berlinie w czasie 19.19. Lyles ma trzeci wynik w historii - jego zeszłoroczne 19.31 jest też rekordem USA. 26-letni sprinter ma więc wytrzymałość, dziś to potwierdził. Wpadł na metę w czasie 9.83 s, wyrównał swoją życiówkę. Może i mógł mu jeszcze zagrozić Tebogo, ale jakby zapomniał rzucić się na metę. Finiszował razem z Hughesem i Jamajczykiem Oblique Seville, który w Budapeszcie pokazywał kapitalną dyspozycję. Wszystkim zmierzono czas 9.88 s, potrzebny był dokładniejszy zapis z fotokomórki. On wykazał, że najlepszy z tego grona okazał się Tebogo, o jedną tysięczną sekundy wolniejszy był od niego Hughes, a o cztery - Seville. Colemanowi czas 9,92 s wystarczył do zaledwie piątej pozycji. Polski akcent na 100 metrów. Dominik Kopeć może myśleć jeszcze o finale wielkiej imprezy W finale zabrakło mistrza Polski - Dominik Kopeć walczył dziś dzielnie w półfinale, ale rezultat 10.15 s dał mu ostatecznie 18. miejsce. Najlepsze w historii występów biało-czerwonych w mistrzostwach świata na tym najkrótszym dystansie.