Brak awansu Anity Włodarczyk do fianłowej dwunastki był w jakimś sensie niespodzianką, ale nie sensacją. Tą jest brak w elitarnej dwunastce Brooke Andersen, złotej rok temu w Eugene, liderki światowego rankingu, jedynej, która w tym roku rzuciła powyżej 80 metrów. No i tej, która do wczoraj każdy konkurs kończyła z przynajmniej jednym rzutem powyżej 75 metrów. W środę w eliminacjach spaliła dwie próby, w trzeciej uzyskała trochę ponad 67 metrów. Uratowała się w ostatniej próbie jej znakomita rodaczka Janee' Kassanavoid, spychając poza dwunastkę Anitę Włodarczyk. Polskiej mistrzyni olimpijskiej zabrakło ośmiu centymetrów... Wielkie problemy medalistki z Tokio. Awans do finału to i tak bardzo dużo W tej sytuacji jedyną Polką w finale była Malwina Kopron, dla której to również jest bardzo ciężki sezon. Nie tyle walczy w ostatnich miesiącach z rywalkami, co sama ze sobą. Mówiła o tych problemach po mistrzostwach Polski, a sprawa wyglądała bardzo poważnie. - Mam zapalenie stawu biodrowo-krzyżowego i kaletki biodrowej. Przez to mam wyłączony prawy pośladek. Najgorzej jest przy rzucaniu, ale też przy spaniu. Bardzo mnie to ogranicza. Próbuję złapać napięcie po prawej stronie, ale przez to, że noga nie pracuje tak, jak powinna, im niżej schodzę na nogach, tym bardziej boli. A powinnam kręcić nisko, bo rzuca się właśnie z niskich nóg - opowiadała red. Tomaszowi Kalembie z Interia Sport. Już wtedy mówiła, że finał w Budapeszcie jest jej głównym celem, ale skoro awansowała do niego z dwoma najlepszymi rzutami w tym roku, 71.48 i 72.35 m - to dziś mogło być jeszcze tylko lepiej. Malwina Kopron w finale mistrzostw świata Polka nie była tu faworytką, po wypadnięciu z walki Andersen, dziś o złoto miały walczyć przede wszystkim Kanadyjka Camryn Rogers i Amerykanka DeAnna Price. Niewiele rywalek mogło im zagrozić, może jeszcze Kassanavoid, może sensacyjna Hanna Skydan, która w eliminacjach ustanowiła fantastyczny rekord życiowy - 77.10 m. Dramatyczne chwila na stadionie - reprezentanta Polski zemdlała po biegu Na 51 tegorocznych rzutów Kopron 12 oddała poza linię 70. metra. Czekaliśmy w pierwszej serii na kolejny, nie udało się. Polka zakręciła mocno, ale lekko przeciągnęła moment puszczenia młota, trafiła w lewą siatkę. Zakryła twarz rękoma, ale przecież miała jeszcze dwie szanse, by zameldować się wśród ośmiu uczestników wąskiego finału. Tyle że za chwilę znów trafiła w siatkę, tym razem po prawej stronie. Była na skraju, wszystko decydowało się w trzeciej kolejce. Niestety, Polka powtórzyła to, co stało się jej udziałem w eliminacjach mistrzostw Europy w Monachium, znów trafiła w siatkę. Zakończyła mistrzostwa świata bez wyniku. Kanada nową potęgą w rzucie młotem? Drugi złoty medal! A szkoda, do miejsca w tym wąskim finale wystarczyło rzucić 72,15 m - więcej Polka uzyskała w eliminacjach. Prym wiodły znów zawodniczki z Ameryki Północnej, od początku brylowała Kanadyjka Camryn Rogers. W pierwszej próbie uzyskała 77,22 m, cały czas posyłała młot bardzo daleko. Problemy miała DeAnna Price, ale po dwóch spalonych próbach Amerykanka poprawiła się na 73,28 m, później na 75,41 m. Nieźle radziła sobie też ta, która wczoraj miała kłopoy z awanse, Kassanavoid. W drugiej próbie uzyskała 76,00 m, następnie 76,36 m. To one podzieliły między siebie medale - złoto zdobyła więc Kanadyjka Rogers (77.22 m), srebro dla Amerykanki Kassanavoid (75.27 m), brąz dla jej rodaczki Price (75.41 m). Kanada wywalczyła więc drugie mistrzostwo świata w tej konkurencji w Budapeszcie, po triumfie Ethana Katzberga wśród mężczyzn.