Dwa lata temu, przed igrzyskami w Tokio, Anita Włodarczyk kiepsko zaczynała sezon, była w cieniu koleżanek z kadry nawet w krajowych mityngach. O rywalkach z Ameryki Północnej nie wspominając. DeAnna Price jako druga w historii rzuciła wtedy ponad 80 metrów, Brooke Andersen zaliczyła odległości ponad 78-metrowe. Za nimi zaś było kilka innych rywalek z USA i Kanady. Polki stopniowo dochodziły do formy, w Tokio Anita rzuciła po złoto, Malwina Kopron skończyła trzecia, straciła srebro w ostatniej kolejce. Amerykanki nie zaistniały, Price ledwie weszła do wąskiego finału, Andersen nie uzyskała nawet tego. Rok temu w Eugene, na swoim terenie odbiły to sobie z nawiązką - Amerykanki i Kanadyjka Camryn Rogers zajęły całe podium Anita Włodarczyk w ciszy trenowała przed mistrzostwami. Jej główny cel jest za rok Wtedy jednak Włodarczyk nie było, Kopron zupełnie nie szło, w mistrzostwach Europy nie awansowała nawet do finału. Ten rok też nie układał się za dobrze, ale zwłaszcza w przypadku trzykrotnej mistrzyni olimpijskiej można było wierzyć, że coś w Budapeszcie jednak zamiesza. Sygnałem był rzut na blisko 75 metrów, oddany przed miesiącem w Bańskiej Bystrzycy. - Zamykam się w lesie w Arłamowie. Przez trzy tygodnie będą tylko spała, jadła i trenowała. Ośrodek jest pełen, ale to mi nie przeszkadza. Tam jest moja oaza spokoju - mówiła Interii Sport po mistrzostwach kraju w Gorzowie Wlkp. Dziś miała pokazać, jak ten czas treningowy wykorzystała - razem z Malwiną Kopron i Aleksandrą Śmiech. Malwina Kopron walczyła jako pierwsza. Zaczęła bardzo nerwowo Aby zapewnić sobie miejsce w finale, wystarczyło dziś rzucić równe 73 metry. W pierwszej grupie znalazła się Kopron, a obok niej m.in. Kanadyjka Rogers, Amerykanka Price czy Chinka Zheng Wang, która pozbawiła ją srebra na igrzyskach. 28-latka z Puław nie ma znów dobrego sezonu, z "season best" 71.23 m była daleko w rankingu. W przypadku Kopron ważne jest to, jak wyjdzie jej pierwszy rzut. Dziś było nerwowo, przerwała próbę, chwilę odczekała, ponowiła obroty. I "przekręciła" wyrzut - młot zatrzymał się na siatce. Rywalki zaś nie próżnowały: DeAnna Price uzyskała 76.25 m, awansowała Włoszka Sara Fantini (73.28 m), a wszystkich zaskoczyła Hanna Skydan. Reprezentantka Azerbejdżanu od lat nie błyszczała, rekordowe 75 metrów rzuciła sześć lat temu, a dziś posłała młot od razu na 77.10 m - to nowy rekord jej kraju. W drugiej próbie było już lepiej, Kopron oddała ważny rzut, choć wynik 71.48 m nie zapewniał awansu, był w tym momencie siódmym w grupie A. Pobiła jednak najlepsze osiągnięcie w sezonie, mogła jeszcze zaryzykować i spróbować dorzucić do 73. metra. Było dość blisko - po wyrzuceniu młota uśmiechnęła się, krzyknęła. Wynik 72.35 dał jej promocję na szóste miejsce, ale czy znajdzie się w finale, miało okazać się dopiero po zakończeniu zmagań grupy B. Dwie Polki w klatce, obie z różnymi celami. Wielkie męki Anity Włodarczyk W tej grupie były Aleksandra Śmiech i Anita Włodarczyk - obie miały tu różne cele. Śmiech dopiero zdobywa międzynarodowe doświadczenie, w Budapeszcie - niestety - nie zaistniała. Pierwszą próbę miała nerwową, podobnie jak wcześniej Kopron. Wynik 67.33 m niczego nie dawał, a drugą spaliła. Poprawiła się w ostatniej kolejce - na 69.76 m, co awansu dać nie mogło, ale było już rezultatem przyzwoitym. Włodarczyk też nie rzucała na poziomie sprzed miesiąca. Choć poprawiała się i po 70.36 m przyszła odległość 71.17 m - to dawało jej dwunaste miejsce w łącznej klasyfikacji. Tyle że po niej do koła weszła jeszcze Janee' Kassamavoid i uzyskała 72.70 m - zepchnęła Polkę poza dwunastkę. A była jeszcze Brooke Andersen - ona spaliła dwa pierwsze rzuty. Włodarczyk musiała się więc poprawić - co najmniej o osiem centymetrów, najlepiej o 15. Nie udało się, odpadła. To duża niespodzianka, ale sensacją jest brak miejsca w finale dla Andersen. To ona była murowaną kandydatką do medalu.