Aby zdobyć ten medal, Natalia Kaczmarek wszystko ułożyła pod swój indywidualny start w Budapeszcie. Nie było jej w sobotę w sztafecie mieszanej, choć przecież jedna z jej wielkich rywalek, Holenderka Lieke Klaver, biegła dwa razy. Polka chciała wypocząć, nie podejmować takiego ryzyka. A podjęła je np. Femke Bol, która w stolicy Węgier chce wygrać na 400 metrów, ale przez płotki. Wczoraj w finale sztafet, zmęczona, upadla trzy metry przed metą, wypuściła pałeczkę, do tego uderzyła głową w tartan. Natalia Kaczmarek rozpoczęła mistrzostwa świata w świetnym stylu. Przyspieszyła tylko na moment Polka już w call-roomie była skoncentrowana. Teoretycznie zadanie miała łatwe - do półfinału kwalifikowały się trzy najlepsze zawodniczki, do tego sześć z najlepszymi czasami ze wszystkich sześciu biegów. Kaczmarek mogły w tym pierwszym starcie zagrozić głównie Jamajka Candice McLeod oraz Belgijka Cynthia Bolingo. Ważne było, by Polka była jednak na czele, by w półfinale mogła biec ze środkowego toru. Mistrzyni Polski zaczęła doskonale, choć nie było widać po niej wysiłku. Pierwsze 100 metrów szybciej od niej pokonała Miranda Coetzee z RPA, ale już na półmetku Polka była pierwsza. Dogoniła i wyprzedziła biegnące po ósmym i dziewiątym torze Włoszkę Alice Mingone i Ukrainkę Katerynę Karpiuk. Na łuku już troszeczkę zwolniła, po wyjściu na prostą znajdowała się nieznacznie za McLeod i Bolingo. Kaczmarek popatrzyła, delikatnie przyspieszyła i... wygrała. Dokładnie taki był plan, ale choć po Polce nie było widać żadnego wysiłku, choć nie przyspieszyła na kratach, to i tak uzyskała znakomity czas - 50.02 s. Bolingo była druga (50.29 s), ale agresywny finisz opłaciła upadkiem i zdarciem skóry na ręce. McLeod też awansowała (50.37 s). "Dajcie mi pobiegać". Natalia Kaczmarek szczerze po swoim świetnym biegu Po meczu Polka była, co naturalne, uśmiechnięta. Podopieczna trenera Marka Rożeja pobiegła najszybciej w eliminacjach mistrzostw świata w historii, nikt wcześniej nie miał takiego czasu. - Taki był cel, by szybko zacząć. Nie wiedziałam, na ile stać rywalki, a pobiegły całkiem szybko. Nie chciałam na ostatnich stu metrach ryzykować, choć było szybko. Ta bieżnia jednak niesie - opowiadała Natalia Kaczmarek w TVP Sport. - Każdy mnie widzi w finale, ja też chciałabym tam być. Dajcie mi pobiegać, chcę się na tym skupić - mówiła o tym, jak reaguje na presję ze strony wszystkich fanów lekkoatletyki. Półfinały - w poniedziałek wieczorem. Mistrzyni olimpijska i świata nie awansowała do półfinału. Za rok będzie znów groźna Pewną niespodzianką mógł być brak awansu do półfinału Shaunae Miller-Uibo - Bahamka broniła złota, jest mistrzynią olimpijską z Rio de Janeiro i Tokio. Już jej start w Budapeszcie był ogromnym wydarzeniem, w kwietniu urodziła przecież dziecko. Nie miała nawet żadnego oficjalnego startu na tym dystansie, w ramach przygotowań wystąpiła tylko w... wielobojowych mistrzostwach swojego kraju. Dziś w trzecim biegu była siódma - z czasem 52.65 s. Większą niespodzianką było ostatnie, ósme miejsce Britton Wilson w czwartym biegu - uzyskała czas 53.87 s, słabła z każdym metrem. A to jedna z ledwie trzech uczestniczek rywalizacji w Budapeszcie, które w tym roku biegały szybciej od Natalii Kaczmarek. Awansowały za to jako zwyciężczynie biegów: Lieke Klaver (50.52 s w drugim biegu), Sada Williams z Barbadosu (50.78 s w trzecim biegu), Nickisha Price z Jamajki (50.38 s) i Rhasidat Adeleke z Irlandii (50.80 s w piątym biegu. Kapitalnie zaś zaprezentowała się Dominikanka Marileidy Paulino - wicemistrzyni świata z zeszłego roku. Biegła na ogromnym luzie, na ostatniej prostej już zwalniała, zaś kilka metrów przed metą praktycznie przeszła do truchtu. I... "złamała" 50 sekund - jej czas to 49.90 s.