Anita Włodarczyk wielką sympatię Japończyków zyskała już jakiś czas temu. W Kraju Kwitnącej Wiśni jest wielką gwiazdą. Dla niej specjalnie przygotowywali koło do rzutów przed przyjazdem na zgrupowanie tuż przed igrzyskami olimpijskimi w Tokio. Przez wiele miesięcy Polce towarzyszyła japońska telewizja, która kręciła film o legendzie tego sportu. Ależ bieg Natalii Kaczmarek, wielki sukces Polki. Czegoś takiego nie było 10 lat Japońska fanka zalewała się łzami Maki Tokiwa zalewała się łzami po tym, jak Włodarczyk nie awansowała do finału. W pewnym momencie wzięła nawet ręcznik, bo tych łez było tak wiele. Polska gwiazda spokojnie tłumaczyła swojej fance wszystko, a na koniec wymieniły się telefonami. Jeszcze przed mistrzostwami świata było jasne, że Włodarczyk będzie bardzo trudno o medal, choć chyba po cichu wszyscy liczyliśmy na to, że jednak ta wielka mistrzyni może będzie w stanie wyszarpać brąz. Nikt jednak chyba nie przypuszczał, że trzykrotnej mistrzyni olimpijskiej zabraknie w finale. Po raz pierwszy w karierze nie udało się jej przejść eliminacji. - Walczyłam i poprawiałam się, a w tym ostatnim musiałam iść na maksa. Trochę za późno zakręciłam ten ostatni obrót i młot poleciał w siatkę - dodała. Polka uzyskała zaledwie 71,17 m. Do awansu trzeba było rzucić 71,25 m. Zajęła zatem 13. miejsce. Zabrakło ośmiu centymetrów. - Nie uznam tej "13" za pecha, Na pewno nie będę płakała, bo wiem, w jakim jestem miejscu. Po raz pierwszy nie jestem w finale i to na pewno jest duże zaskoczenie, ale dla mnie najważniejsze jest to, że wróciłam do międzynarodowej rywalizacji. Jak wchodziłam na stadion, to zaśpiewałam sobie piosenkę "I am happy to be here" (Jestem szczęśliwa, że jestem tutaj - przyp. TK). Liczyliśmy na więcej z trenerem, ale taki jest sport - powiedziała Włodarczyk. Los Polki podzieliły takie zawodniczki jak Francuzka Alexander Tavernier czy Amerykanka Brooke Andersen. - Przed trzecim rzutem poprosiłam trenera, by nakrzyczał na mnie. Wprost mnie wk....ł. Nic to jednak nie pomogło. Byłam tego dnia za spokojna - tłumaczyła nasza gwiazda. Dla Włodarczyk to koniec sezonu. Prosto z Budapesztu uda się na wakacje. Symboliczny obrazek w Budapeszcie. Zmiana warty w polskiej kadrze Na stadionie w stolicy Węgier byliśmy świadkami symbolicznego obrazka. W tym samym czasie, kiedy do finału nie awansowała Włodarczyk, legenda polskiej Królowej Sportu, młoda gwiazda Natalia Kaczmarek sięgała po srebrny medal w biegu na 400 metrów. - Starsze pokolenie lekkoatletów będzie powoli kończyło swoje kariery. Czas na młodych i fajnie, że zdobywają medale. Sama też chcę jeszcze powalczyć. Wytrwam do Paryża, gdzie będę chciała powalczyć o czwarty złoty medal olimpijski. Lubię wyzwania. Wiele razy już pokazywałam, że potrafię się odbić od dna - zapowiedziała Włodarczyk. W czwartkowym finale rzutu młotem wystąpi Malwina Kopron. Ona zajęła w eliminacjach dziewiąte miejsce z wynikiem 72,35 m. Los Włodarczyk podzieliła Aleksandra Śmiech, która była 19. - 69,76 m. - Nie jestem przygotowana na rekord życiowy, ale jestem na najlepsze rzucanie w tym roku. Treningi w Spale pokazywały, że mogę rzucać w okolicach 73 metrów. W finale po prostu będę walczyła o minimum olimpijskie, bo teraz nie jestem gotowa na walkę o medal i rzucanie w okolicach 77 metrów - powiedziała Kopron. Z Budapesztu - Tomasz Kalemba, Interia Sport "Patelnia" na stadionie. Koszmarne warunki. "Można było jajka smażyć"