Kryscina Cimanouska po raz pierwszy od ucieczki z Białorusi w czasie igrzysk olimpijskich w Tokio, wyjechała z Polski. 26-latka w czasie lekkoatletycznych mistrzostw świata w Budapeszcie zadebiutowała w naszych barwach i od razu pomogła uzyskać sztafecie 4x100 metrów najlepszy wynik w historii. Tym przed biegiem z koleżankami dzieli się Swoboda. Daje efekty Szczere wyznanie Cimanouskiej. "Nie ma we mnie nic" "Na razie czuję się bardzo zmęczona. Boli mnie całe ciało. Jestem jednak zadowolona z tego, że mogłam być na tych mistrzostwach świata i z tego, że zajęłyśmy piąte miejsce w sztafecie" - dodała Cimanouska w rozmowie z Tomaszem Kalembą, w której opowiedziała m.in o tym, jak jej starty postrzegane były na Białorusi, skąd pochodzi. W mediach społecznościowych biegaczka, niejako dopisując dalszy ciąg tej rozmowy, dodała, że jest kompletnie wyczerpana po starcie w Budapeszcie. Zostawiła wszystko na bieżni i teraz musi wypocząć. "Jestem ogromnie wdzięczna wszystkim za wsparcie, a szczególnie dziewczynom za wspólne bieganie! Na początku sezonu nawet nie myślałam, że tu będę, a tym bardziej, że w sztafecie będę z dziewczynami na 5 miejscu! Gdyby ktoś to powiedział, nie uwierzyłabym, bo brzmiałoby to jak cud, ale cud się wydarzył! To jeszcze nie koniec! Wszystko przed nami! Wierzcie w najlepsze i nigdy się nie poddawajcie się...." - dodała Cimanouska. Najsłabsze MŚ Polaków od wielu lat. "Dla niektórych to będzie orzeźwienie"