Zwrot akcji w ostatnim skoku. 17,64 to za mało. Wielki powrót i takie słowa prosto do kamery
Lekkoatletyczne mistrzostwa świata w Tokio powoli dobiegają końca. W piątek obserwowaliśmy m.in. Adriannę Sułek-Schubert i Marię Andrejczyk. Wielkie emocje przeżyli kibice, którzy obserwowali uważnie finał męskiego trójskoku. W ostatniej kolejce czwarty Włoch Andrea Dellavalle pobił rekord życiowy i awansował z czwartego na pierwsze miejsce. Co zrobił prowadzący przez większość konkursu Pedro Pichardo? Pokazał klasę.

Finał trójskoku mężczyzn rozpoczął się o godzinie 13:50 czasu polskiego. Faworytem do złotego medalu był Pedro Pichardo, czyli mistrz olimpijski z Tokio i wicemistrz olimpijski z Paryża. 35-latek wrócił do miejsca, w którym świętował swój największy sukces w karierze.
Portugalczyk w drugiej i trzeciej próbie osiągnął taki sam wynik - 17,55 m. To sprawiło, że przed ostatnimi skokami był na prowadzeniu. Za jego plecami było jednak bardzo ciasno. Kubańczyk Lazaro Martinez w drugiej próbie osiągnął 17,49 m, a Yesser Mohammed Triki pierwszy skok miał zmierzony na odległość 17,25. Centymetr mniej skoczył Włoch Andrea Dellavalle, ale to on wywołał największe zamieszanie swoim skokiem w szóstym podejściu.
Dellavalle w ostatniej próbie skoczył 17,64 metra i przesunął się na prowadzenie, bijąc rekord życiowy! Portugalczyk Pichardo znalazł się pod ścianą, ale ostatecznie wytrzymał presję w stylu wielkiego mistrza. W ostatniej próbie osiągnął 17,91 metra i zapewnił sobie złoty medal.
"Who is the best baby?" - powiedział szczęśliwy Portugalczyk prosto do kamery.
To dla niego drugie mistrzostwo świata w karierze. Wcześniej złoty krążek wywalczył w Eugene w 2022 roku. Włoch musiał zadowolić się srebrnym krążkiem, a brązowy medal przypadł Lazaro Martinezowi (17,49 m). Z pustymi rękoma został Algierczyk, który wypadł z pozycji medalowej.
Andrejczyk poza finałem, Sułek-Schubert z dobrym wynikiem
W piątek obserwowaliśmy także eliminacje rzutu oszczepem pań. Na rozbiegu zobaczyliśmy Marię Andrejczyk i Małgorzatę Maślak-Gluglę. Wicemistrzyni olimpijska z Tokio odpadła w eliminacjach. Wynik 60,04 dał jej dopiero 16. pozycję. Z kolei Maślak-Glugla pobiła rekord życiowy (61,79 m), który dał jej dziewiąte miejsce i awans do finału. W piątek zmagania rozpoczęły także siedmioboistki, a wśród nich Adrianna Sułek-Schubert. Polka po czterech konkurencjach jest siódma w klasyfikacji generalnej.
Polacy w Tokio na razie nie zdobyli żadnego medalu. Ostatnie szansę będą mieć w sobotę i w niedzielę.











