Lekkoatletyczne MŚ. Linkiewicz "sprzedała" hit po awansie do półfinału
Joanna Linkiewicz z trzecim wynikiem w swoim biegu awansowała do półfinału 400 metrów przez płotki. Nasza zawodniczka po biegu odpowiadając na pytanie wysłannika Interii udzieliła odpowiedzi, której niewielu by się spodziewało w skąpanym słońcem Katarze.

- Jestem bardzo zadowolona, bo jest awans z "dużym Q", co jest najważniejsze. Zaczęłam troszkę mocniej niż zawsze, dlatego tym bardziej się cieszę - mówiła nasza zawodniczka.
W swoim biegu Polka pobiegła w czasie 55,97, co łącznie było 20. rezultatem w stawce wszystkich rywalek.
Linkiewicz, co wśród startujących w Dosze sportowców jest raczej rzadko spotykane, "ciepło" wypowiada się na temat warunków termicznych, które towarzyszą sportowcom wewnątrz obiektu Chalifa. - Na stadionie jest około 25 stopni, a więc dla mnie idealnie. Nie wieje nigdzie, jest naprawdę okay. Zupełnie nie odczuwam na bieżni żadnego podmuchu. Teraz trzeba tylko wykonać swoje zadanie w półfinale - podzieliła się odczuciami.
Faktem jest jednak, że w pokojach hotelowych, czy ogólnie w budynkach oraz taksówkach, klimatyzacje są ustawiane na bardzo niskie wartości. Większość osób skarży się na szok temperaturowy, gdy z zewnątrz wchodzi do zamkniętego pomieszczenia. Jednak nawet to nie stanowi kłopotu dla Linkiewicz, która wpadła na niecodzienny pomysł, jak na co dzień poprawić sobie komfort.
- Miałam zimno w pokoju, więc pomyślałam, że trzeba coś wymyślić. I poszłam do recepcji zapytać się o grzejnik. Dopiero później pomyślałam, jak tutaj mogą mieć takie urządzenie?! Ale... przynieśli - śmieje się lekkoatletka. - Teraz mam ciepło, więc jest okay. Druga sprawa, to jedzenie. Teraz się poprawiło, ale gdy było złe, wtedy szłam do sklepu i kupowałam coś, co będzie dla mnie odpowiednie - mówi zaradna Polka, dzięki czemu już zdążyła naprędce zostać ochrzczona kobiecą wersją "MacGyvera".
Generalnie Linkiewicz należy do tego grona osób, które zamiast utyskiwać i skarżyć się, szukają sposobów, jak zaradzić kłopotliwym sytuacjom.
- Ja staram się zawsze szukać jakichś rozwiązać, a nie biadolić. Dzisiaj też była myśl: rozgrzewać się w hali, czy na dworze? Wybrałam halę, bo na zewnątrz pewnie byłaby agonia, choć w hali nie byłam w stanie wykonać wszystkiego, ale trudno. Już bywały takie mityngi, na których też trzeba było odpuścić, więc co to za kłopot? Człowiek jest w stanie się do takich rzeczy przyzwyczaić. Po prostu trzeba szukać możliwych rozwiązań - rezolutnie wyjaśniła 29-letnia Polka.
Artur Gac, Doha
