Co za wieczór w Budapeszcie. Huśtawka emocji Ewy Swobody. I te sceny za kulisami
Niesamowite emocje targały Ewą Swobodą w poniedziałkowy wieczór w Budapeszcie. Najpierw okazało się, że zaledwie 0,001 sek. zadecydowała o tym, że zabraknie jej w finale biegu na 100 metrów. Była złość i łzy. Kilkadziesiąt minut później była jednak radość i spełnienie. Dziewczyna z Żor wystąpiła bowiem w finale mistrzostw świata i do tego zajęła w nim szóste miejsce. Była pierwszą Polką w historii, która dostąpiła tego zaszczytu.

Kiedy tylko okazało się, że Ewie Swobodzie zabrało do awansu do finału 0,001 sek., od razu o sprawdzenie fotokomórki poprosił Filip Moterski. To szef polskich sędziów, który od tego roku jeździ na najważniejsze imprezy i dba o składanie protestów.
Jego działania dały efekt. Polka została dołączona do finału, a sędziowie zweryfikowali swoje początkowe wyniki.
Huśtawka emocji Ewy Swobody. Wzrokiem szukała starszej pani
- Ojejku, naprawdę? Muszę podziękować mu osobiście i ucałować go - mówiła Swoboda, kiedy dowiedziała się od polskich dziennikarzy o kulisach dołączenia jej do finału.
W strefie wywiadów rozmawiała z nami, ale wzrokiem cały czas szukała jednak starszej pani, która po półfinałach poinformowała ją o tym, że jednak wystąpi w finale. Na jej ramieniu Swoboda rozładowywała emocje, roniąc łzy. Tą sympatyczną starszą panią byłą Holenderka Sylvia Barlag, która pełniła rolę delegata technicznego. To dziesiąta zawodniczka igrzysk olimpijskich w Moskwie (1980) w pięcioboju.
Ona przyszła do strefy wywiadów i wyciskała Swobodę, która dziękowała jej za to wsparcie.
Bardzo trudno było mi się pozbierać z tego, co się wydarzyło po półfinale. Kiedy zobaczyłam czas Diny Asher-Smith - 11,01 sek. - taki sam jak mój, to modliłam się, żeby tylko nie decydowała jedna tysięczna sekundy. Niestety tak było. Dziwne uczucia mi towarzyszyły. Moje serce wypełnione było smutkiem, bo nie zrealizowałam swojego celu. Kiedy dopiero w strefie wywiadów dwie miłe panie powiedziały mi, że będę w finale, to... Teraz kiedy mnie wyściskała jeszcze raz, to chce mi się płakać
Polka przyznała, że była tak rozbita, że myślała, iż w finale po prostu tylko się przebiegnie. Opieką otoczyli ją jednak trenerka Iwona Krupa i jej chłopak Krzysztof Kiljan.
- Trenerka powiedziała mi, że dostałam szansę i muszę ją wykorzystać, bo druga taka może się już nie powtórzyć. Miałam jeden cel. Przybiec na ósmej pozycji, bym była legalną finalistką mistrzostw świata. A teraz jestem szósta. I bardzo się z tego cieszę - radowała się 26-latka.
W finale uzyskała drugi wynik w karierze - 10,97 sek. Mistrzynią świata została Amerykanka Sha'Carri Richardson, która pobiła rekord MŚ - 10,65 sek. Druga była Jamajka Shericka Jackson - 10,72 sek., a trzecia jej rodaczka Shelly-Ann Fraser-Pryce - 10,77 sek.
- Przed tym finałem odcięłam chyba wszystkie złe emocje. I dałam radę. Nigdy nie przeżyłam takiej huśtawki emocji i mam nadzieję, że nigdy nie spotka mnie już coś takiego, bo jestem niezwykle emocjonalną osobą. Moje emocje bardzo wpływają na to, jak się czuję - mówiła Swoboda.
Z Budapesztu - Tomasz Kalemba, Interia Sport












![Czerwona kartka za "cios karate". Sędzia nie miał wątpliwości [WIDEO]](https://i.iplsc.com/000LXIID5EMXUGQA-C401.webp)