Najlepsi lekkoatleci na Starym Kontynencie w tym roku wyłaniani są w Rzymie. Olbrzymi obiekt robi piorunujące wrażenie, jednak do pełni szczęścia brakuje wypełnionych trybun oraz lepszej organizacji. Praktycznie każdego dnia coś musi pójść nie tak. Obecny na miejscu redaktor Tomasz Kalemba z Interia Sport informował niedawno, że niemal codzienne składane są różnego rodzaju protesty. W Rzymie nie brakuje też pięknych momentów. W poniedziałek ogromne powody do radości polskim fanom dała Natalia Kaczmarek. Nasza rodaczka nie tylko zdobyła zasłużony złoty medal w rywalizacji na czterysta metrów, ale pobiła też rekord kraju, który utrzymywał się przez 48 lat. Wyczyn należy docenić tym bardziej, że sportsmence dokuczały problemy zdrowotne. "Słyszałam, że w hotelu inni też się źle czują, więc może to być jakiś wirus. Walczyłam z tym. Po biegu w niedzielę zaczęło mnie boleć gardło. Rano też mi to doskwierało. Wzięłam trochę leków i starałam się robić wszystko, żeby się nie pogorszyło" - mówiła w rozmowie z naszym portalem. Kibice byli przerażeni. Obawiali się kontuzji idola O ile my świętowaliśmy w poniedziałek, o tyle wtorkowy wieczór należał do gospodarzy. Kibiców na trybunach do euforii doprowadził Gianmarco Tamberi, faworyt do tytułu wśród skoczków wzwyż. Mistrz olimpijski w swoim kraju jest wręcz ubóstwiany. Nic więc dziwnego, że przed każdą jego próbą na trybunach panowała fantastyczna atmosfera. Zawodnik chciał odwdzięczyć się fanom złotym krążkiem, który w ojczyźnie smakuje podwójnie. I zrobił to. Długo walczył z nim Władysław Ławskij, lecz bezskutecznie. Ukraińca stać było na rezultat 2.29m. Przedstawiciel gospodarzy zaliczył 2.31m, lecz nie zamierzał na tym się zatrzymywać i po zapewnieniu sobie mistrzostwa zmierzył się z wysokością 2.34m, po to by szczycić się najlepszym tegorocznym wynikiem na świecie. Fani byli przeszczęśliwi, bo widząc wcześniejsze podejścia swojego ulubieńca, doskonale wiedzieli, co się kroi. 32-latek po raz kolejny we wtorkowy wieczór ich nie zawiódł, jednak po udanej próbie wśród kibiców na trybunach zapanowało przerażenie. Lekkoatleta złapał się za nogę, wydawało się, że tuż przed igrzyskami doznał totalnie niepotrzebnego urazu. Gdy fani zaczynali myśleć o najgorszym, skoczek wzwyż nagle zaczął grzebać w bucie, wyjmując z niego... sprężynkę. Wszystkim na obiekcie spadł ogromny kamień z serca. Cytując klasyka: śmiechom nie było końca. Po szalonym świętowaniu Włoch nie chciał kończyć pięknego show i pokonał 2.37m, już na totalnym luzie. Gianmarco Tamberi do Paryża zmierza w jednym celu "Największy aktor wszech czasów" - piszą internauci w mediach społecznościowych. Ci włoscy początkowo najedli się strachu, ale szybko wybaczyli sportowcowi zachowanie po skoku dającym mu najlepszy rezultat na tegorocznych listach. Złoty krążek mistrzostw Europy, owszem, jest bardzo ważny, jednak nie ma co porównywać go do medalu olimpijskiego. W Paryżu Gianmarco Tamberi również będzie faworytem. Znając życie, we Francji zawodnik też wymyśli coś ciekawego.