Gdyby Sofia Ennaoui była w optymalnej formie, w ciemno można stawiać, że powalczy o medal mistrzostw Europy. Zdobyła go już dwa razy, wie, jak smakuje. Tyle że nasza 28-letnia wybitna specjalistka od biegania średnich dystansów miała w tym roku sporo problemów ze zdrowiem, przed rywalizacją w Rzymie zaliczyła jedynie dwa starty. I choć w Ostrawie nie pobiegła rewelacyjnie, to rezultat 4:04.45 dziś dałby jej pewne miejsce w finale. Wtedy, w Czechach, mówiła red. Tomaszowi Kalembie z Interii, że też czuje niepokój. - Mam wrażenie, że zapomniałam, jak się biega ten dystans. Cieszę się tylko z tego, że wynik, jaki uzyskałam, nie jest aż tak słaby. Rezultat 4.04 na początek sezonu dla mnie wygląda dobrze. Pytanie tylko, ile jeszcze jestem w stanie z tego wycisnąć. Nie ukrywam, że zastanawiam się, jak to będzie wyglądało w kolejnych tygodniach - powiedziała wtedy. Dramat Sofii Ennaoui. Już na pierwszym okrążeniu ból, który nie dał szansy walki o finał Ten niepokój był zrozumiały, ale dzisiaj doszedł jeszcze inny czynnik. A przecież bieg odbywał się w optymalnym wariancie dla Polk: przeciętne tempo i możliwość szybkiego finiszu, w którym jest przecież znakomita. Na początku dystansu brązowa medalistka z Monachium była na samym końcu stawki, ale też stawka za bardzo się nie rozciągała. Prowadziła zaś Jemma Reekie - Brytyjka wszystko kontrolowała. Na 400 metrów przed metą Polka trochę ruszyła, przesunęła się o kilka miejsce ze swojej dwunastej pozycji. To wciąż było jednak za mało, a nadrabiała metry biegnąc drugim torem. Na 200 metrów przed końcem Sofia wiedziała już, że tym razem o medal nie powalczy. Uciekło siedem zawodniczek, stawka się podzieliła. Nie było jednak Polki w tej pierwszej grupie, straciła już złudzenia. Finiszowała na dwunastej pozycji, z czasem dalekim od swoich rekordowych możliwości (4:13.71). Dość szybko jednak okazało się, dlaczego rywalizacja przybrała takie przebieg. - Nie wiem, co mi się wydarzyło. Już po pierwszym okrążeniu zaczął mnie boleć Achilles. Nie byłam w stanie skoncentrować się na taktyce, a to był bieg taktyczny. Nie jakiś superszybki. Ten Achilles mnie nie bolał wcześniej, zaczął wczoraj. Przyblokował mi ruch, a jak nie ma ruchu biegowego, to nie ma biegania - analizowała Ennaoui. - Na pięćset metrów przed metą była za tymi dziewczynami z przodu, starałam się to kontrolować. Miałam jeszcze nadzieję, że na 300 m, jak zawsze, przesunę się do przodu i wejdę do finału. Zdrowie nie pozwoliło, spłatało figla. Kapitalna postawa najmłodszej z Polek. Co za walka, niesamowite! W drugim biegu półfinałowym wystąpiły dwie pozostałe Polki: Aleksandra Płocińska oraz doświadczona Martyna Galant. Ta pierwsza podjęła się dość ryzykownej roli prowadzącej bieg, Galant była trzy, cztery metry za nią. Tyle że nie na miejscu, które dawało awans. Na 400 m przed finiszem sytuacja wciąż była taka sama, ale chętnych na sześć miejsc było aż 14 zawodniczek. Jeszcze na 200 m przed metą, wchodząc w ostatni wiraż, Płocińska była na znakomitej pozycji - i nie odpuszczała! Widać było, że słabła, że rywalki włączyły wyższy bieg. Spadła już nawet na szóstą pozycję, a jeszcze naciskała reprezentująca Czechy Kristiina Mäki. 24-letnia zawodniczka Kondycji Piaseczno wytrzymała jednak, wpadła na metę piąta (4:12.53). I w nagrodę pobiegnie wśród dwunastu najlepszych zawodniczek w Europie. Galant była dopiero dziesiąta (4:15.31) - jej w finale zabraknie. - Marzyłam o tym i zrobiłam to. Jestem przeszczęśliwa - mówiła w TVP Sport Płocińska. - Planowałam biec w środku stawki, ale że wyszło inaczej, to prowadziłam bieg. Choć nie podyktowałam mocnego tempa - dodała.